Łukaszenka wzywa do rozmów o Ukrainie, straszy bronią jądrową i mówi, że nie zaatakuje Polski

2024-04-25 12:30 aktualizacja: 2024-04-25, 19:04
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Fot.  PAP/Justyna Prus
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Fot. PAP/Justyna Prus
Alaksandr Łukaszenka wezwał w czwartek władze Rosji i Ukrainy do podjęcia rozmów pokojowych, grożąc równocześnie możliwym rosyjskim atakiem nuklearnym. Przekonywał przy tym, że Polska nie powinna spodziewać się agresji ze strony Białorusi.

Dyktator, występując podczas Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego, którego przewodniczącym został w środę, oświadczył, że amerykańska decyzja o przyznaniu Ukrainie pomocy w wysokości 61 mld dolarów to „bardzo poważny czynnik eskalacji” w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie. Pociski ATACMS dalekiego zasięgu są - jak powiedział - „bardzo niebezpieczne”.

Łukaszenka podkreślał, że obecnie sytuacja na froncie jest patowa i dlatego jest to „najwygodniejsza” sytuacja, by podjąć negocjacje pokojowe, wychodząc od rozmów stambulskich z początku wojny, ówczesne stanowisko Rosji Ukraina uznała za nie do przyjęcia.

Rosjanie, jak kategorycznie oświadczył Łukaszenka, nigdy nie opuszczą zajętych terytoriów na Ukrainie. Groził również, że „jeśli teraz nie będzie rozmów, to z czasem Ukraina straci państwowość i może przestać istnieć”.

Mówiąc o dostawach ATACMS, niezgodnie z prawdą stwierdził, że odbyła się ona bez warunków ograniczających terytorialnie potencjalne cele. Departament Stanu USA informował, że Kijów może ich użyć do atakowania celów na Ukrainie.

„Jeśli sytuacja złoży się w sposób zagrażający sytuacji wewnętrznej w Rosji, Rosja zastosuje cały arsenał, którym dysponuje. To będzie Armagedon” – powiedział Łukaszenka.

Dyktator powiedział również, że sytuacja na granicy Białorusi z Ukrainą jest bardzo napięta, a Kijów trzyma tam 120 tys. ludzi i głęboko okopał się na obiektach obronnych. Mińsk miał przerzucić na ten kierunek dodatkowe bataliony swoich wojsk.

Strona ukraińska regularnie informuje o monitorowaniu granicy z Białorusią, minowaniu oraz budowaniu umocnień obronnych. Na początku inwazji część rosyjskich wojsk zaatakowała Ukrainę z terytorium Białorusi i jest to w dalszym ciągu kierunek, z którego może nastąpić atak.

Łukaszenka w trakcie swojego wystąpienia, poświęconego przyjęciu nowej koncepcji obronnej oraz doktryny wojennej, po raz kolejny mówił o zagrożeniu ze strony NATO, zwiększaniu obecności wojskowej wokół granic Białorusi i Rosji.

Mówił przy tym, że Polska nie powinna się obawiać ataku z Białorusi. „Po co im to w ogóle (wzmacnianie armii - PAP). My nie zamierzamy z nimi walczyć. Z terytorium Białorusi nie powinni oczekiwać żadnych agresywnych działań przeciwko polskiemu państwu i społeczeństwu” – mówił.

Niezależny portal Zierkało zauważył, odnotowując tę wypowiedź, że przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Łukaszenka przez wiele lat zapowiadał, że „z terytorium Białorusi nie będzie ataku” na ten kraj. (PAP)

kh/