Lekkoatletyczne MŚ: Sebastian Chmara: wracam do Eugene po 27 latach z wielką ciekawością
„W latach 1994-1995 trenowałem w Eugene. Wracam tam na mistrzostwa świata z wielką ciekawością” – powiedział w rozmowie z PAP były wieloboista Sebastian Chmara. Przyznał, że wówczas miasto przypominało mu skalą Inowrocław, a niezwykłe wrażenie robiły na nim pobliskie klify nad oceanem.
Wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Sebastian Chmara podróżował razem z dziennikarzem PAP do USA. W samolocie do San Francisco opowiedział o swoich wspomnieniach z Eugene z lat 90. XX wieku.
„Wyleciałem do Eugene w 1994 roku – chwilę przed świętami Bożego Narodzenia. Pamiętam, że wówczas nie znałem jeszcze w ogóle języka angielskiego. Przyjechałem do grupy lekkoatletycznej, którą w tym mieście prowadzili Ela i Andrzej Krzesińscy. Nasza 'złota Ela'. Zamieszkałem u nich w domu. Zakomunikowali mi, gdy tylko przyjechałem, że po tygodniu zostanę sam, bo wyjeżdżają do swojej córki w okolice San Francisco” – opowiadał halowy mistrz świata w siedmioboju z 1999 roku.
On miał spędzić święta z miejscową Polonią, którą stanowiły dwie, trzy rodziny. Przyjechało po niego auto i tak się zaczął na dobre jego pobyt w USA.
„Zapamiętałem Eugene jako małe miasteczko. Wszędzie chodziłem pieszo. Nie miałem zresztą wówczas samochodu ani amerykańskiego prawa jazdy. Do stadionu miałem truchcikiem 10 minut. Treningi siłowe robiliśmy w 'Oregon West Fitness' - tak się ono nazywało. Do miasta, takiego malutkiego centrum, miałem ok. 20 minut” – powiedział Chmara.
Trenował na tym samym stadionie, na którym w piątek zawodnicy z całego świata rozpoczną rywalizację o medale globalnego czempionatu. Obiekt został jednak gruntownie zmodernizowany i przebudowany i teraz – zdaniem tych, którzy już go widzieli – jest prawdziwą perełką.
„Wówczas był to pełnowymiarowy – 400-metrowy stadion z dwiema strzelistymi trybunami. Boisko rozgrzewkowe było malutkie. Była tam rzutnia do pchnięcia kulą i bieżnia. Mogła mieć ok. 200 metrów. Sprzęt lekkoatletyczny cały był w czymś w rodzaju garaży przy stadionie. Hali treningowej z prawdziwego zdarzenia nie było. Była sala zlokalizowana pod jedną z trybun, gdzie można było pobiec może z 50 m, ale mieścił się cały rozbieg do skoku o tyczce” – mówił.
Grupa, w której trenował, składała się głównie z Amerykanów. Był w niej także jeden Kanadyjczyk. On trenował m.in. z Kelly Blair – wówczas drugą siedmioboistką USA.
Pomysł wyjazdu zrodził się wcześniej w Polsce, gdzie młody Chmara spotkał Elżbietę Krzesińską. Ta powiedziała, że ma grupę w USA i ten pomysł trafił do PZLA i PKOl.
„Gdy wyjeżdżałem, to w wieloboju robiłem wyniki na poziomie 7700. Po powrocie w 1995 uzyskałem na pewno ponad 8100. Spory progres zanotowałem. W Eugene już potem nie byłem. W Stanach Zjednoczonych oczywiście tak m.in. na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. (…) Naszym zawodnikom klimat Eugene powinien pasować. Tam nie będzie szczególnie gorąco, ale też, gdy tam mieszkałem, to nie było szczególnych zim, bo temperatura wynosiła 9-10 stopni Celsjusza” – dodał.
Przyznał, że sam nie wie jeszcze, czego się po wizycie w Eugene po 27 latach spodziewać.
„Widziałem stadion na zdjęciach. Jest kosmiczny, fenomenalny. Gdy ja tam byłem trenowała w Eugene m.in. słynna biegaczka na 800 m Maria Mutola. To była wówczas gwiazda. Pojawiała się na stadionie każdego dnia” – mówił Chmara.
Przyznał, że miasto było zielone, ale dość małe i wówczas nie robiło na nim szczególnego wrażenia. Uwielbiał jednak jeździć nad ocean, na co miał sporo czasu.
„Przepiękne, cudowne klify” – zachwycał się. Jeździł też bardzo chętnie na ryby nad jeziora położone między górami.
„Gdy tylko mieliśmy okres mniej intensywnych treningów, jeździliśmy tam z Andrzejem Krzesińskim. Przegadaliśmy wówczas wiele godzin” – wspominał. (PAP)
Z San Francisco Tomasz Więcławski
Autor: Tomasz Więcławski
kw/