"Dlaczego Polska nie otrzymała dotąd reparacji?" Francuskie i brytyjskie media odnotowały raport o stratach wojennych
83 lata po wybuchu II wojny światowej Polacy pytają, dlaczego ich kraj, który w tym konflikcie zbrojnym poniósł największe straty spośród kilkudziesięciu państw, nie otrzymał dotąd reparacji - pisze francuska publicystka i pisarka Laure Mandeville w piątek na łamach dziennika "Le Figaro". Również brytyjskie media odnotowały w czwartek lub piątek opublikowany przez Polskę raport będący podstawą do roszczeń reparacyjnych wobec Niemiec, i zwróciły przy okazji uwagę na skalę zniszczeń, których Polska doznała w efekcie II wojny światowej.
Stacja Sky News oraz dzienniki "Evening Standard" i "Daily Mail" przypominają, że według szacunków sześć milionów Polaków, w tym trzy miliony polskich Żydów, zginęło podczas wojny, a stolica kraju, Warszawa, została zniszczona po powstaniu w 1944 roku, w którym zginęło prawie 200 tys. cywilów. Wyjaśniają też, że w 1953 roku ówczesne komunistyczne władze Polski zrzekły się wszelkich roszczeń do reparacji pod naciskiem Związku Sowieckiego, który chciał uwolnić Niemcy Wschodnie od wszelkich zobowiązań.
Skutki nazistowskiej okupacji
Z kolei "The Sun" określił niemiecką okupację Polski jako "krwawą" oraz "barbarzyńską". "Miliony Żydów zostały zamordowanych w Polsce przez nazistów, gdy Hitler prowadził swoją bezwzględną kampanię eksterminacji. Polacy zostali zniewoleni, a ich miasta i źródła utrzymania zniszczone przez Niemców podczas II wojny światowej - skutki nazistowskiej okupacji były odczuwalne przez pokolenia po zwycięstwie aliantów" - wskazuje gazeta.
O raporcie na temat strat wojennych napisały także - zwracając uwagę, że opublikowany on został w rocznicę niemieckiej napaści na Polskę - "Daily Telegraph", "Daily Express" oraz "Financial Times". Ta ostatnia gazeta, pisząc o możliwych reperkusjach dla relacji polsko-niemieckich, zauważa, że publikacja nastąpiła "w czasie napięć dyplomatycznych między Berlinem a Warszawą, ostatnio w związku z polskimi skargami, że niemiecki rząd wycofał się z obietnic udzielenia wsparcia wojskowego Kijowowi po rosyjskiej inwazji na pełną skalę na Ukrainę".
Francuska publicystka: dlaczego Polska, choć poniosła największe straty w II wojnie, nie otrzymała dotąd reparacji?
W piątek na łamach dziennika "Le Figaro", francuska publicystka i pisarka Laure Mandeville podkreśliła, że Polska w wyniku wojny straciła miliony obywateli z rąk nazistowskich Niemiec oraz poniosła ogromne straty materialne i kulturalne.
„Polska przypomina o 5 219 053 swoich obywatelach zabitych przez nazistowskie Niemcy w latach 1939–1945. Przypomina o milionach Polaków skazanych na pracę przymusową, Warszawie zniszczonej w 80 proc., gigantycznych stratach poniesionych przez archiwa i biblioteki, zniszczeniu setek tysięcy gospodarstw wiejskich, dewastacji zabytków, kościołów itd. Polacy stawiają pytanie: Dlaczego Polska, która poniosła największe straty z siedemdziesięciu poszkodowanych przez wojnę krajów, dotąd nie otrzymała reparacji?” - pisze Mandeville.
Podkreśla znaczenie tekstu opublikowanego w piątek w „Le Figaro” przez Jarosława Kaczyńskiego, w którym domaga się on od Niemiec zadośćuczynienia za zbrodnie i zniszczenia dokonane w czasie II wojny światowej. Zauważa zarazem, że prezes PiS od lat nie wypowiadał się dla prasy zachodniej.
„Niemcy uważają temat za zamknięty, tak w sensie politycznym, jak i prawnym. Powołują się na decyzję (władz) komunistycznej Polski z 1953 r. oraz na polskie oświadczenie z 1990 r. złożone w momencie zjednoczenia Niemiec. Obecne polskie władze podważają jednak prawną wartość tych deklaracji” – przypomina publicystka.
„Tekst Jarosława Kaczyńskiego jest przede wszystkim zapowiedzią polskiej ofensywy dyplomatycznej w Europie, która ma dać Brukseli, Berlinowi i Paryżowi do zrozumienia, że kraj ten ma swoje prawa i swoje nowe miejsce na europejskiej scenie jako poważny gracz, czego dowiodła wojna Putina na ukraińskiej ziemi. Polska jest bowiem jednym z państw najmocniej wspierających Ukrainę. To na jej terytorium znalazło schronienie niemal 4 mln uchodźców wojennych, spotykając się z ogromną życzliwością społeczeństwa i bardzo sprawnie zorganizowanym przyjęciem. Presja Polski ma jej pozwolić wyjść z izolacji, w jaką wepchnęły ją konflikty wokół kwestii praworządności i prymatu polskiej konstytucji nad prawem europejskim” – podsumowuje Mandeville.
Publicystka ocenia, że wraz z wojną na Ukrainie doszło do "prawdziwej redefinicji geopolityki Europy i panującego w niej układu sił, czego przejawem jest dość spektakularne przesunięcie jej politycznego i moralnego środka ciężkości na wschód".
"Historia przyznała rację przestrogom płynącym z krajów bałtyckich i Europy Środkowo-Wschodniej"
"Zacięty opór Ukraińców stał się kluczowym czynnikiem wojskowym i psychologicznym dla przyszłości naszego kontynentu, który musi mierzyć się z rosyjskim zagrożeniem. Ogromne wsparcie okazane Ukrainie przez (kraje) Europy Środkowo-Wschodniej, kraje bałtyckie i skandynawskie pod niezawodnym przywództwem Wielkiej Brytanii sprzyja wykształcaniu się proukraińskiego i proamerykańskiego obszaru strategicznego, a jednocześnie uwidacznia na zasadzie kontrastu spadek znaczenia tandemu niemiecko-francuskiego, o którym w tych dniach prawie w ogóle już się nie mówi” – uważa Mandeville.
Jak ocenia, „strategiczny dialog francusko-rosyjski, a bardziej jeszcze krótkowzroczna polityka Niemiec względem Kremla na płaszczyźnie energetycznej zostały brutalnie obnażone przez wojownicze zapędy reżimu Putina". "Historia przyznała tym samym rację (...) przestrogom płynącym z krajów bałtyckich i Europy Środkowo-Wschodniej. Dziś bardziej wierzymy sceptykom ze wschodu i północy Europy niż francuskim i niemieckim zwolennikom dialogu za wszelką cenę” – podkreśla pisarka.
Mandeville zauważa, że w tym kontekście nie jest przypadkiem, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz wybrał czeską Pragę na miejsce, w którym wygłosił wielkie przemówienie programowe o „przełomie” w europejskiej polityce jego kraju. „Niemcy, które starają się przedstawiać się jako lidera europejskiego bezpieczeństwa – iście kopernikański przewrót! – w znacznej mierze posługują się dziś argumentami swoich środkowoeuropejskich partnerów” - podkreśla publicystka w "Le Figaro".
Francuskie media opisują polski raport o stratach wojennych, zaznaczając skalę ofiar niemieckiej agresji
W latach 1939-1945 Polska straciła 50 proc. prawników, 40 proc. lekarzy i 35 proc. profesorów uniwersyteckich - zaznaczają największe francuskie dzienniki "Le Monde" i "Le Figaro", opisując raport o stratach wojennych poniesionych przez Polskę z rąk nazistowskich Niemiec. Zwracają uwagę, że w dokumencie oprócz 5,2 mln ofiar śmiertelnych niemieckiej agresji wymieniono też 2,1 mln wywiezionych do Niemiec robotników przymusowych i 590 tys. inwalidów wojennych.
Polska oszacowała w czwartek spowodowane przez Niemcy podczas II wojny światowej straty na 1,3 bln euro, jednak Berlin uznaje sprawę reparacji wojennych za zamkniętą - przypomina agencja AFP. Zaznacza, że prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Warszawa będzie domagała się reparacji od Berlina, co będzie "długim i trudnym" procesem. "Niemcy najechali Polskę i wyrządzili nam ogromne szkody" - cytuje AFP słowa Kaczyńskiego i szczegółowo omawia zaprezentowany dokument.
Jak zaznacza z kolei radio RFI, według raportu największa część żądanej sumy to zadośćuczynienie za śmierć ponad 5 mln obywateli polskich w latach 1939-1945, a reszta to odszkodowanie za straty materialne, kulturalne i finansowe.
W dokumencie, oprócz 5,2 mln zabitych polskich obywateli, napisano też o 2,1 mln osób, które zostały wywiezione do nazistowskich Niemiec na roboty przymusowe; każda z nich pracowała tam średnio przez dwa lata i dziewięć miesięcy - wyliczają "Le Figaro" i "Le Monde" w swoich serwisach internetowych. Piszą też o 590 tys. polskich obywateli, którzy zostali inwalidami w wyniku działań wojennych, eksperymentów pseudomedycznych i przetrzymywania w obozach koncentracyjnych.
"Kwestia reparacji od dawna zatruwa stosunki między Polską a Niemcami, a Berlin uważa, że sprawa została rozwiązana dawno temu. Według Niemiec Polska zrzekła się reparacji wojennych od NRD w 1953 r., co kwestionują polscy konserwatyści. PiS od czasu dojścia do władzy w Warszawie w 2015 roku regularnie porusza ten temat, w szczególności w celu zmobilizowania bazy wyborczej, ale nigdy nie wystąpił z oficjalną prośbą o reparacje" – pisze dziennik "Les Echos".
"Inicjatywa PiS w sprawie reparacji wojennych pojawia się od kilku lat, za każdym razem, gdy PiS musi budować narrację polityczną. Nie chodzi o żadne reparacje od Niemiec, ale o kampanię polityczną w Polsce" - cytuje AFP słowa przewodniczącego PO Donalda Tuska. Dodaje, że według Tuska Kaczyński "chce odbudować poparcie partii rządzącej na tej antyniemieckiej kampanii, a sam Kaczyński powiedział, że (proces uzyskania reparacji) zajmie pokolenia, więc dla Polaków nie jest to kwestia pieniędzy".
Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)
mj/