Pracował w najlepszych restauracjach jako szef kuchni. Dziś przygotowuje jedzenie dla żołnierzy na froncie

2022-11-28 15:43 aktualizacja: 2022-11-29, 11:59
Kuchnia polowa na Ukrainie. Fot. PAP/Vladyslav Karpovych (zdjęcie ilustracyjne)
Kuchnia polowa na Ukrainie. Fot. PAP/Vladyslav Karpovych (zdjęcie ilustracyjne)
Od szefa kuchni w najlepszych restauracjach ukraińskiego miasta Dniepr do ochotnika w okopach, który w polowych warunkach gotuje dla żołnierzy, nawet pod ostrzałem - taką drogę przeszedł 34-letni Ołeksandr, opisany w poniedziałek w reportażu agencji Ukrinform.

Ołeksandr już od dziecka marzył, by zostać kucharzem; w wieku ośmiu lat upiekł pierwsze w życiu ciasto - bananowy biszkopt - jako prezent dla mamy. Potem marzył o najlepszych restauracjach. W Dnieprze pracował w najbardziej znanych lokalach, przez ostatnie cztery lata jako szef kuchni.

Dziś przygotowuje jedzenie dla żołnierzy w kuchni polowej, która zupełnie nie przypomina restauracyjnej. Naczynia i noże kucharskie wciąż przepadają z powodu ciągłego przemieszczania się oddziału. Jest jednak coś, co Ołeksandr zachował z czasów, gdy był cywilem i co zawsze ma ze sobą - swój czarny kucharski fartuch. Zachował też zawodowe nawyki: w trosce o higienę używa podczas gotowania jednorazowych rękawiczek, a dania, choć przygotowywane w szybkim tempie, stara się układać ładnie na talerzach. Na froncie talerze są jednorazowe, bo mycie naczyń to luksus.

"Bardzo się boję, ale chcę jakoś pomóc"

Do armii Ołeksandr trafił jako ochotnik. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym br.,  wysłał żonę z dziećmi za granicę - są w Niemczech - a sam zgłosił się do komisji wojskowej. "Przyszedłem i powiedziałem uczciwie, że bardzo się boję, ale chcę jakoś pomóc. Każdy człowiek powinien być na swoim miejscu, i ja mam swoje miejsce" - opowiada. Przez pierwsze dwa miesiące nie mówił żonie, że jest na froncie, by jej nie martwić, i teraz też nie wszystko jej opowiada.

Ołeksandr mówi, że nie miał żadnych trudności z przestawieniem się z kuchni restauracyjnej na wojskową, bo w ciągu 15-letniej kariery zdarzyło mu się gotować w różnych warunkach. Ukrinform wylicza potrawy, które kucharz z Dniepra gotuje dla swego oddziału. "Poniedziałek - solanka na mięsie, wtorek - zupa grochowa, środa - barszcz, czwartek - zupa z ryżem albo z kaszą gryczaną z grzybami. Na drugie - puree albo kasza, albo przysmaki w rodzaju placków ziemniaczanych" - przedstawia menu Ołeksandr.

Gdy wojna zostanie wygrana, Ołeksandr nie będzie przygotowywał świątecznego posiłku dla oddziału, ale od razu pojedzie do żony i dzieci, o czym z góry uprzedził towarzyszy. "Kiedy wojna się skończy, planuję wziąć przepustkę na miesiąc albo i na dwa i nie widzieć nikogo oprócz mojej rodziny" - zapowiada. Jego najstarsza córka Ewa ma 12 lat, syn Akim - osiem, a najmniejsza Złata - rok i trzy miesiące. Będąc ojcem trojga dzieci Ołeksandr mógł nie iść na wojnę, a wyjechać z rodziną, ale - jak tłumaczy - "jako człowiek nie mógł tak postąpić".

Ołeksandr z żoną nie zdążyli ochrzcić Złaty przed wybuchem wojny, choć wybrali już rodziców chrzestnych. Rodzina chciałaby to zrobić, jak tylko wojna się skończy. Ołeksandr w przyszłości planuje wrócić do pracy w restauracji. "Dyrektor obiecał, że moje miejsce będzie na mnie czekać" - mówi kucharz z Dniepra. (PAP)

mmi/