Tragiczna sytuacja w Sudanie. CNN: to rezultat rosyjskich wpływów w Afryce
Obecny konflikt w Sudanie między Siłami Zbrojnymi Sudanu (SAF) a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) to rezultat rosyjskich wpływów w krajach Afryki, a w szczególności w Sudanie - stwierdziła reporterka CNN Nima Elbagir, wyjaśniając, że Rosja wspierała przez lata obu dowódców walczących obecnie ze sobą stron.
"Wiemy, że w przeszłości Rosja zapewniła duże wsparcie obu tym mężczyznom (dowódcy SAF - Abdelowi Fattahowi al-Burhanowi i dowódcy RSF - Mohammadowi Hamdanie Dagalo), w szczególności generałowi Dagalo, szefowi grupy paramilitarnej. Istnieją obawy, że rosyjski sprzęt i rosyjskie szkolenia pozwalają mu bronić się przed siłami zbrojnymi Sudanu, które przewyższają RSF liczbowo więc (ta sytuacja) ponownie unaocznia wrogie wpływy Rosji w wielu miejscach w Afryce, a w szczególności w Sudanie, które doprowadziły nas do tego punktu. To, że ktoś taki jak Dagalo, lider siły paramilitarnej, mający na swoim koncie długi okres łamania praw człowieka, mógł osiągnąć taką pozycję, by trzymać kraj jako swojego zakładnika, jest tak naprawdę rezultatem rosyjskiej walki o wpływy i wykorzystywania (przez Rosję) sudańskich zasobów złota" - skomentowała Elbagir.
Rośnie liczba ofiar cywilnych, sytuacja jest przerażająca
يتوالى السقوط.. pic.twitter.com/i9AqzbTdWK
— Rapid Support Forces - قوات الدعم السريع (@RSFSudan) April 18, 2023
Jak przekazała, jej rodzina przebywa obecnie w Sudanie i sytuacja jest tam "absolutnie przerażająca".
"Kończy się żywność, sklepy są pozamykane, banki są zamknięte. (...) Moi rodzice są po prostu wściekli, tak jak wielu innych Sudańczyków" - relacjonowała reporterka CNN.
W sobotę w Sudanie wybuchły starcia między siłami rządowymi SAF a paramilitarnymi RSF. W ramach proponowanych przez rząd zmian RSF miały zostać wcielone do regularnych sił zbrojnych, ale generałowie nie mogli zgodzić się, co do terminu, w jakim ma to nastąpić, a polityczny spór przerodził się w starcia zbrojne.
Pomimo międzynarodowych apeli o ich zakończenie, walki dalej trwają i rozgrywają się na terenach mieszkalnych, takich jak stolica kraju Chartum. W ich wyniku zginęło jak dotąd niemal 200 cywilów. (PAP)
jc/