Gdyby w ewentualnej drugiej turze wyborów prezydenckich wzięli udział Andrzej Duda i Małgorzata Kidawa-Błońska, obecny prezydent mógłby liczyć na głosy 48 proc. badanych. Głosowanie na Kidawę-Błońską zadeklarowało w takim pojedynku 42 proc. respondentów - wynika z sondażu telefonicznego Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24.
W przypadku starcia z byłym premierem Donaldem Tuskiem obecny prezydent mógłby liczyć na poparcie 51 proc.; a były premier 40 proc. respondentów. W wypadku pojedynku z przewodniczącym PSL Andrzej Duda mógłby otrzymać 53 proc. głosów. Za Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem opowiedziałoby się 38 proc. wyborców. W przypadku starcia z Rafałem Trzaskowskim Andrzej Duda może liczyć na poparcie na poziomie 52 proc., podczas gdy na prezydenta Warszawy głosowałoby 37 proc. ankietowanych. Natomiast w starciu z liderem Wiosny Andrzej Duda mógłby liczyć na głosy 56 proc. wyborców, a Robert Biedroń - 35 proc.
Bartoszewski był pytany w piątek w TVN24, kto z tej listy potencjalnych rywali obecnego prezydenta ma największe szanse zwiększyć swój elektorat. Według polityka, to Władysław Kosiniak-Kamysz. Zwrócił uwagę na znaczny wzrost poparcia dla PSL po dwóch debatach telewizyjnych z jego udziałem. Dodał, że było to widoczne zwłaszcza w dużych miastach.
Na uwagę, że w sondażu różnica na korzyść obecnego prezydenta sięga 15 pkt. proc., Bartoszewski podkreślił, że prezydent Duda "jest obecny w mediach od lat czterech, natomiast obecność lidera PSL w mediach publicznych jest zerowa". Jak dodał, "bardzo wielu Polaków nie ma dostępu do innych telewizji, jak tylko do Telewizji Polskiej".
Według polityka "popularność PSL w ostatnich wyborach wzrosła nieprawdopodobnie po tym, gdy prezes Kosiniak-Kamysz pojawił w stacji TVN24 i miał świetną debatę". Zwrócił też uwagę, że popularność ta wzrosła w miastach, bo - jak stwierdził - "TVN jest oglądany przede wszystkim w miastach, a nie na wsi, bo tam nie ma dostępu (do TVN)".
Bartoszewski wyraził nadzieję, że przed wyborami prezydenckimi będzie "bardziej wyrównany przekaz medialny". Pytany na czym opiera swoją nadzieję, i czy TVP według niego "się zmieni", polityk ocenił, że "TVP nie bardzo będzie miała wybór". "Bo przecież nie można pokazywać wyłącznie jednego kandydata na prezydenta" - zaznaczył. "Taka sama sytuacja będzie dotyczyła pani Kidawy-Błońskiej, czy pana Trzaskowskiego, czy kogokolwiek innego" - zauważył.
Nawiązując do niedawnej wypowiedzi byłego lidera PO i b. premiera Donalda Tuska nt. wyborów prezydenckich, Bartoszewski podkreślił, że "należy wybrać kandydata, który jest w stanie przekonać część wyborców, którzy głosowali na PiS, i głosowali na prezydenta Dudę, żeby przeszli i głosowali na innego kandydata".
"Jeżeli wybierzemy kandydata, który szans na takowe zaapelowanie do wyborców pana prezydenta Dudy nie ma, to stracimy tę okazję; trzeba do tego podejść nie emocjonalnie, a bardzo pragmatycznie i rozsądnie" - zaznaczył.
Bartoszewski był też pytany, czy w Sejmie IX kadencji będzie jeden klub PSL i Kukiz'15. "Z całą pewnością, bardzo dobrze nam się współpracuje z przyszłymi posłami Kukiz'15 i nie mam żadnych wątpliwości, że będziemy razem" - oświadczył.
Podczas rozmowy o tegorocznym Marszu Niepodległości, którego jednym z symboli jest różaniec w zaciśniętej pięści, Bartoszewski ocenił, że takie logo jest "bardzo niechrześcijańskie".
"Jest to absolutnie niewłaściwe, bo chrześcijaństwo jednak było - i tak nas uczono - religią miłości, a nie religią przemocy. A zaciśnięta pięść nigdy nie jest znakiem dobroci, szacunku, tolerancji i miłości" - podkreślił. Jak dodał, "używanie w takim kontekście symboli religijnych typu różaniec, jest zawłaszczaniem sobie religii, której istotą jest zupełnie co innego". (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
rud/ par/