Kropiwnicki o powodach usunięcia członków PO: stawiali się poza partią
Dwóch członków PO zostało usuniętych za konsekwentne stawianie się poza partią i krytykowanie stanowiska klubu - powiedział wiceszef klubu KO, polityk Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Ocenił, że problemem było m.in. nawoływanie w mediach do odejścia przewodniczącego partii.
Ireneusz Raś i Paweł Zalewski zostali w piątek wykluczeni z partii "za działanie na szkodę Platformy". Wniosek w tej sprawie złożył przewodniczący PO Borys Budka. Obaj posłowie należą do najtwardszych krytyków obecnego kierownictwa PO.
Według Kropiwnickiego, który był w niedzielę gościem TVP Info, politycy PO nie zostali usunięci z partii bez uprzedzenia.
"Z kolegami rozmawiano wcześniej. To nie jest kwestia ani tego listu, ani jednorazowej wypowiedzi. To jest kwestia konsekwentnego stawiania się poza partią i krytykowania stanowiska klubu, stanowiska zarządu partii w wielu sprawach. Koledzy zamiast dyskutować na Radzie Krajowej, na posiedzeniu klubu, woleli dyskutować z zarządem, z przewodniczącym poprzez media" - powiedział Kropiwnicki na antenie TVP Info.
Jego zdaniem, w ten sposób nie da się prowadzić żadnej organizacji. "Każdy, kto świadomie krytykuje organizację, z którą współpracuje, z której się wywodzi, z której jest na listach wyborczych, wie, że to jest faktyczne rozstanie. To nie są niedoświadczeni politycy. To są politycy, którzy ponad 20 lat funkcjonują w różnych organizacjach. Oni wiedzą, że jawne krytykowanie, wynoszenie informacji, to jest stawianie się poza partią. Oni chyba byli na to przygotowani" - powiedział. Podkreślił, że w tej sprawie odbyła się "poważna, głęboka dyskusja na Zarządzie Krajowym", a decyzja nie została podjęta "ad hoc".
Nawoływanie do odejścia przewodniczącego
Decyzja zarządu o wykluczeniu Zalewskiego i Rasia oburzyła wielu posłów Platformy, nie tylko sygnatariuszy listu 54 parlamentarzystów PO i Koalicji Obywatelskiej, w którym znalazł się apel o debatę wewnętrzną i zmiany w partii.
Europoseł Platformy Andrzej Halicki przyznał, że nie był zwolennikiem tej decyzji. "Chcę powiedzieć jedno: że nasza dyskusja będzie owocować bardzo poważną debatą, ale i działaniem" - mówił w TVN24.
Robert Kropiwnicki odnosząc się także do sprawy listu zaznaczył, że "nie jest on kłopotem, tylko elementem dyskusji".
"List nie jest problemem. Problemem jest to, jak ktoś sprawy wewnętrzne zaczyna rozgrywać na zewnątrz. W mediach nawołuje do zmiany władzy, do odejścia przewodniczącego. To jest podważanie decyzji 80 proc. członków PO, którzy niedawno wybrali przewodniczącego. Borys Budka ma dzisiaj bardzo silny mandat, do tego żeby kierować Platformą. Robi to bardzo kolegialnie, z prezydium, Zarządem Krajowym" - powiedział.
Kropiwnicki uzasadniał dalej, że aby wygrać wybory, Platforma musi być "skonsolidowana wewnątrz". "W momencie, kiedy każdy będzie ciągnął w swoją stronę, to się po prostu nie uda" - powiedział. "Uważam, że już te najgorsze rzeczy mamy za sobą, że właśnie przechodzimy do ofensywy wiosennej. (...) Żeby ruszać w teren, musimy mieć spokój w domu. I to się właśnie dzieje" - podkreślił. Zaznaczył, że żałuje, iż do tego doszło, bo taka sytuacja to "ostateczność, ale czasami tak niestety trzeba".
Kropiwnicki zapewnił też, że w PO jest wiele nurtów, wymienił m.in. skrzydło konserwatywne, liberalne, bardzo progresywne - ruchów miejskich oraz ruch wokół prezydenta Warszawy, wiceprzewodniczącego PO Rafała Trzaskowskiego.
Autorka: Małgorzata Werner-Woś
mmi/