Ambasador RP na Ukrainie wciąż w Kijowie. "Wyjazd teraz to coś, co mogłoby osłabić morale Ukraińców"

2022-03-03 23:46 aktualizacja: 2022-03-04, 01:07
Bartosz Cichocki. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Bartosz Cichocki. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Nie mogę sobie wyobrazić, że Polska zamknęłaby drzwi przed uciekającymi z Ukrainy uchodźcami - mówi w rozmowie z amerykańskim portalem BuzzFeed News ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki.

Jak podkreśla BuzzFeed News, Polska jest jednym z nielicznych krajów, który wciąż utrzymuje ambasadę w Kijowie - wprawdzie ze zredukowanym personelem - podczas gdy inne, albo je przeniosły do Lwowa, albo za granicę. "Są rzeczy, których nie da się zrobić na odległość" - mówi Cichocki, wyjaśniając, że na bieżąco prowadzi rozmowy z członkami ukraińskiego rządu i innymi zachodnimi dyplomatami. "Wyjazd teraz to coś, co mogłoby osłabić morale (Ukraińców)" - dodaje.

Pozostawanie ambasadora w Kijowie jest ważne także z powodu intensywnych kontaktów między prezydentami Andrzejem Dudą i Wołodymyrem Zełenskim. "Myślę, że dzwonią do siebie niemal co wieczór" - mówi Cichocki.

"Jego obecność w Kijowie jest bardzo symboliczna. Polska była pierwszym krajem na świecie, który uznał niepodległość Ukrainy 2 grudnia 1991 r. Pokazuje to, że Polska będzie razem z Ukrainą, cokolwiek się tam wydarzy" - mówi BuzzFeed News Wojciech Konończuk, zastępca dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie.

Ambasador Cichocki uważa zresztą, że Kijów nie zostanie zdobyty przez Rosjan. "Kijów jest nie do zdobycia. To się nie stanie. Jest tak silnie broniony. Na ulicach są ludzie, których nie chciałbym spotkać, gdybym był Rosjaninem" - mówi. Opowiada, że od czasu, gdy przed tygodniem zaczęła się rosyjska napaść na Ukrainę, ani razu jeszcze nie spał w schronie - mimo że eksplozje słychać w ukraińskiej stolicy codziennie. Przyznaje jednak, że ma stale pod ręką torbę z najpotrzebniejszymi dokumentami, a także hełm i kamizelkę kuloodporną.

Dyplomata wskazuje, że do tego, że Ukraina może się bronić, przyczynia się w dużej mierze Polska, która dostarcza jej broń od czasu pierwszej rosyjskiej inwazji w 2014 r. Jak mówi, Polska dostarcza "wszystko, o co Ukraińcy proszą lub o czym zapominają prosić", aby wesprzeć ich walkę z armią rosyjską. Wyjaśnia, że ewentualny upadek Ukrainy byłby złą wiadomością także dla Polski. "Jeśli Rosji uda się tu, my będziemy następni" - mówi. (PAP)

kgr/