Nie będzie odwołania. Minister Żurek komentuje decyzję sądu w sprawie Wołodymyra Żurawlowa
Waldemar Żurek poinformował, że „strona polska” nie będzie składać odwołania od decyzji warszawskiego sądu, który odmówił wydania do Niemiec Wołodymyra Żurawlowa – podejrzewanego o udział w wysadzeniu Nord Stream. Jego obrona przekazała, że przyjmuje tę informację z zadowoleniem.
Jak przekazał reprezentujący Wołodymyra Żurawlowa, mec. Tymoteusz Paprocki, obrona z zadowoleniem przyjęła informację, iż Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wniesie zażalenia w sprawie jego klienta.
– Cieszymy się, że argumenty podniesione przez obronę oraz wskazane przez sąd przekonały Prokuraturę Okręgową w Warszawie do zakończenia sprawy na etapie pierwszej instancji – podkreślił mec. Paprocki.
Zauważył jednak, że Europejski Nakaz Aresztowania wystawiony za jego klientem nadal jest aktywny w innych krajach europejskich. – O dalszych krokach w tej sprawie obrona będzie informować – zaznaczył mec. Paprocki.
Wcześniej szef resortu sprawiedliwości i prokurator generalny Waldemar Żurek podczas poniedziałkowej konferencji prasowej został zapytany, co sądzi o decyzji warszawskiego sądu okręgowego, który odmówił wydania do Niemiec Wołodymyra Żurawlowa – podejrzewanego o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream.
– Decyzja niezawisłego sądu bardzo nas cieszy – podkreślił minister sprawiedliwości. Jednocześnie potwierdził, że „strona polska” nie zamierza wnosić odwołania od decyzji sądu. Jak podkreślił, Polska dochowała wszelkich formalności, a decyzja sądu jest niezależna.
Żurek wskazał, że orzeczenie ma charakter wyjątkowy, choć mieści się w granicach prawa europejskiego. Jak podkreślił, w ramach wspólnej przestrzeni prawnej Unii Europejskiej obowiązuje mechanizm europejskiego nakazu aresztowania, w którym decyzję o wydaniu osoby zawsze podejmuje sąd, po analizie przesłanek formalnych i merytorycznych.
Minister zaznaczył, że w Polsce rzeczywiście prowadzone było postępowanie dotyczące wysadzenia gazociągu, jednak wobec zatrzymanego nie przedstawiono żadnych zarzutów, ponieważ – jak stwierdził – nie istniały żadne dowody jego winy.
Odnosząc się do uzasadnienia sądu, Żurek zwrócił uwagę, że rozstrzygnięcie zostało oparte na przesłankach prawnych i politycznym kontekście wojny. Jak przypomniał, sąd wskazał, iż Ukraina jako państwo napadnięte przez Rosję ma prawo do obrony, także w formach działań wymierzonych w infrastrukturę gospodarczą agresora.
Minister podkreślił, że „nie możemy karać kogoś, kto broni swojej ojczyzny w różnych formach”. Zaznaczył, że gazociąg Nord Stream był elementem rosyjskiej gospodarki wspierającej machinę wojenną, a Polska od początku sprzeciwiała się tej inwestycji. Jak dodał, Ukraina walczy dziś nie tylko w obronie własnych granic, lecz również bezpieczeństwa całej Europy.
Sprawa wysadzenia Nord Stream
Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe wydał za Żurawlowem europejski nakaz aresztowania w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream 2. Zatrzymano go w Polsce 30 września w Pruszkowie, gdzie mieszka. 49-letni Żurawlow twierdzi, że nie miał nic wspólnego z atakiem i że w czasie, gdy do niego doszło, przebywał w Ukrainie.
Według niemieckiej prokuratury Ukrainiec i jego towarzysze do swojej akcji wykorzystali jacht, który wypłynął z portu w Rostocku. Wynajęli go w Niemczech na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Śledczy twierdzą, że nurkowie przyczepili do nitek gazociągu Nord Stream co najmniej cztery ładunki wybuchowe. Później mieli zostać odebrani przez kierowcę i zawiezieni na Ukrainę.
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 r. (ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę) na głębokości około 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego.
Decyzja sądu
W piątek warszawski sąd odmówił wydania Niemcom Wołodymyra Żurawlowa; zwolnił go też z aresztu, w którym przebywał od zatrzymania.
Orzekający w sprawie sędzia Dariusz Łubowski mówił w uzasadnieniu, że – nie przesądzając, czy Ukrainiec dokonał tego czynu, czy nie – działania te nie były bezprawne. Przeciwnie – uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe, ponieważ ataki na infrastrukturę krytyczną agresora podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny nie są sabotażem, lecz aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą.
Wskazał, że czyn ten został dokonany w czasie trwającej od 2014 r. „krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę” i uzasadniał, że może być on przypisany jedynie państwu – ewentualnie państwu ukraińskiemu – i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność. (PAP)
wdz/ par/ mhr/ ał/