Prof. Piotr Kruszyński: decyzja sądu w sprawie Wołodymyra Żurawlowa to precedens
Decyzja sądu, który nie zgodził się na wydanie w ramach europejskiego nakazu aresztowania (ENA) Wołodymyra Żurawlowa to precedens, ponieważ dotąd wydawanie w ramach UE osób poszukiwanych było niemal automatyczne, zwłaszcza jeśli nie dotyczyło obywatela państwa wydającego - powiedział PAP prof. Piotr Kruszyński.
Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił w piątek odmówić władzom niemieckim wydania Wołodymyra Żurawlowa, podejrzewanego o wysadzenie gazociągu Nord Stream. Sąd uchylił także środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i nakazał niezwłoczne zwolnienie Żurawlowa.
Sędzia Dariusz Łubowski podkreślił w uzasadnieniu, że przedmiotem postępowania nie było ustalenie, czy ścigany dopuścił się zarzucanego mu przez stronę niemiecką czynu, a jedynie czy czyn ten może stanowić podstawę do wykonania europejskiego nakazu aresztowania. – Sąd polski nie dysponuje w tej sprawie żadnymi dowodami, albowiem strona niemiecka przesłała jedynie bardzo ogólne informacje – wyjaśnił sędzia.
Profesor prawa i adwokat Piotr Kruszyński zwrócił uwagę w rozmowie z PAP, że tryb Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) służy temu, by szybko wydawać osoby oskarżone lub skazane w ramach państw Unii Europejskiej. – Ta instytucja opiera się na wzajemnym zaufaniu. Skoro jedno z państw Unii Europejskiej zdecydowało się do niej przystąpić i ratyfikowało także konwencję o Europejskim Nakazie Aresztowania, to – bez wchodzenia w szczegóły – powinno wydać osobę poszukiwaną. Dlatego jestem zdziwiony tą decyzją sądu, choć nie znam szczegółów uzasadnienia ani akt sprawy – powiedział prof. Kruszyński.
Sprawa, jego zdaniem, jest precedensowa. Tym bardziej że Wołodymyr Żurawlow nie jest obywatelem polskim. Zaś w Niemczech też zapewne mógłby liczyć na sprawiedliwe osądzenie, uwzględniające wszystkie przesłanki, także to, że jego czyn był związany z wojną, jaką Ukraina prowadzi z Rosją.
– Teraz można się obawiać, że jeśli Polska wystąpi do Niemiec o wydanie w ramach ENA jakiegoś sprawcy, to Niemcy też odmówią. Bo zadziała zasada retorsji – zaznaczył prof. Kruszyński.
Wołodymyr Żurawlow był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania (ENA), wydanym przez niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe, w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream. Zatrzymano go w końcu września w Polsce.
Sędzia Dariusz Łubowski w ustnym uzasadnieniu przypomniał m.in., że obrona Żurawlowa obszernie podnosiła zarzuty wobec niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, wskazując, że istnieje bezwzględna przeszkoda do wykonania ENA. – Podnosiła, że ewentualne wydanie ściganego do Niemiec naruszałoby prawa i wolności człowieka. Zdaniem obrony miałoby to wynikać z politycznego kontekstu tej sprawy i głębokiego upolitycznienia sądów niemieckich – mówił sędzia.
Wskazał też, że czyn ten został dokonany w czasie trwającej od 2014 roku „krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę”. Zaznaczył, że wysadzenie infrastruktury krytycznej wrogiego państwa w czasie pokoju przez służby specjalne czy grupy terrorystyczne jest sabotażem i stanowi przestępstwo. – Natomiast tego rodzaju działania podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny na infrastrukturę krytyczną agresora nie są sabotażem, a aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą – powiedział sędzia.
– Innymi słowy Ukraina, o ile to Ukraina, siły specjalne i ścigany, czego sąd nie przesądza, zorganizowały zbrojną misję zniszczenia rurociągów wroga, to działania te nie były bezprawne. Przeciwnie, były uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe – powiedział sędzia.
Podkreślił też, że ściganemu, o ile był sprawcą tego czynu, przysługuje tzw. immunitet funkcjonalny. – Czyn ten ze względu na swój urzędowy charakter przypisany może być jedynie państwu, ewentualnie państwu ukraińskiemu, i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność – mówił w uzasadnieniu sędzia. Zaznaczył również, że wysadzenie rurociągu Nord Stream nie miało miejsca na terenie Niemiec, ale na wodach międzynarodowych, a rurociąg Nord Stream nie jest podmiotem niemieckim.
Na postanowienie warszawskiego sądu okręgowego można wnieść zażalenie do Sądu Apelacyjnego.
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 roku (ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę) na głębokości około 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego. 49-letni Ukrainiec twierdzi, że nie miał nic wspólnego z atakiem i że w czasie, gdy do niego doszło, przebywał w Ukrainie. (PAP)
pś/ bst/ mhr/ grg/