"Odrażający poziom przemocy, sytuacja się pogarsza". Szeryf Los Angeles o protestach
Poziom przemocy ze strony niektórych uczestników protestów w Los Angeles, które wybuchły po zatrzymaniu imigrantów, jest "odrażający", a sytuacja w mieście eskalowała - powiedział szeryf Los Angeles Jim McDonnell na konferencji prasowej. Na poniedziałek zaplanowane są kolejne demonstracje.
Szeryf podkreślił, że sytuacja w mieście pogarsza się, a demonstracje stają się coraz bardziej agresywne.
"Przemoc, którą obserwuję, jest odrażająca. Niektóre osoby strzelały komercyjnymi fajerwerkami w naszych policjantów. To może zabić"
W mieście aresztowano 27 osób, m.in. w związku z rzuceniem koktajlem Mołotowa w policjanta. W funkcjonariuszy rzucano też kamieniami i innymi przedmiotami.
Policja Los Angeles powiadomiła w serwisie X, że nocą z niedzieli na poniedziałek w centrum miasta były doniesienia o przypadkach szabrownictwa.
Stacja NBC News podała, że korespondentka australijskiego Channel Nine Lauren Tomasi została trafiona w niedzielę wieczorem podczas relacjonowania protestów w Los Angeles gumową kulą. Na nagraniu widać, że policjant odwrócił się w stronę Tomasi i jej ekipy, po czym oddał strzał.
Również brytyjski fotoreporter Nick Stern powiedział, że został trafiony w udo gąbkową kulą w trakcie relacjonowania konfrontacji między siłami bezpieczeństwa i protestującymi.
Telewizja Fox News zwróciła uwagę, że grupa protestujących napluła na amerykańską flagę i spaliła ją, wykrzykując przy tym hasła przeciwko Donaldowi Trumpowi.
Zamieszki z Los Angeles. Donald Trump wysłał Gwardię Narodową
W Los Angeles na mocy decyzji prezydenta USA rozlokowano ok. 300 członków Gwardii Narodowej. W sobotę Donald Trump zarządził wysłanie na ulice miasta 2 tys. gwardzistów w odpowiedzi na protesty. Decyzję skrytykowały władze miasta i stanu Kalifornia.
Gubernator Kalifornii Gavin Newsom zapowiedział, że pozwie Trumpa za wysłanie Gwardii do jego stanu.
Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt w poniedziałek zarzuciła mu w serwisie X, że "nie zrobił nic", gdy w Los Angeles "wybuchły gwałtowne zamieszki".
"Federalni funkcjonariusze organów ścigania zostali zaatakowani przez agresywnych ekstremistów i przestępców wymachujących obcymi flagami, ponieważ gubernator Newsom był zbyt słaby, aby chronić miasto" - dodała.
"Nawet szef policji Los Angeles przyznał, że zamieszki wymykają się spod kontroli"
Biały Dom stwierdził, że obchodzi prawo, które zazwyczaj wymaga od gubernatora wnioskowania o rozmieszczenie Gwardii, ponieważ „gwałtowne protesty zagrażają bezpieczeństwu i powodują znaczne szkody dla federalnych ośrodków zatrzymań imigrantów i dla innej własności federalnej”.
Protesty wybuchły w piątek po obławie przeprowadzonej przez agentów federalnych na terenie hurtowni odzieży, gdzie aresztowano co najmniej 44 imigrantów.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ mms/ mar/