O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

"Pora przypomnieć jego filmy". Wspomnienia o Marcelu Łozińskim

Marcel Łoziński był jednym z najwybitniejszych polskich dokumentalistów. Zmarł w wieku 85 lat. O jego śmierci poinformował w środę reżyser i wieloletni przyjaciel Feliks Falk. „Marcel Łoziński nie żyje. Mój przyjaciel od dziecka, dzięki któremu zostałem filmowcem. Wspaniały reżyser filmów dokumentalnych. Ogromna strata!” – napisał na Facebooku.

Marcel Łoziński. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Marcel Łoziński. Fot. PAP/Marian Zubrzycki

- Ze smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci Marcela. Odejście przyjaciela, z którym przyjaźniło się od pierwszej klasy podstawówki i któremu zawdzięczało się sporo, jest bardzo smutne – powiedział PAP reżyser. - Dzięki niemu wszedłem do zawodu reżyserskiego. Namówił mnie do tego, bo on wcześniej zaczął studia w szkole filmowej – podkreślił Falk.

- Znaliśmy się z Marcelem tak długo, że nawet nie musieliśmy się zbyt często spotykać, ale jak już się spotykaliśmy, to było tak, jakby w ogóle nie było upływu czasu. I może myśmy się troszkę zmieniali, starzeli, ale jeśli chodzi o naszą relację, przyjaźnie, wspomnienia, to nic się nie zmieniało – wspominał Falk.

Więcej

Reżyser Marcel Łoziński. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Reżyser Marcel Łoziński. Fot. PAP/Tytus Żmijewski

Zmarł reżyser filmów dokumentalnych Marcel Łoziński

Podkreślał też odwagę i bezkompromisowość Łozińskiego w trudnych czasach. - Czasem z bliska, a czasem z daleka obserwowałem jego pracę filmową. W stanie wojennym zrobił na przykład film o pogromie w Kielcach („Świadkowie” - PAP). Naprawdę trzeba było mieć wtedy odwagę, żeby jeździć do Kielc i rozmawiać o tym z ludźmi. Tak samo zrobił film, dla wielu kontrowersyjny, „Siedmiu Żydów z mojej klasy”. To nie był temat popularny, a jednak on chwytał się takich tematów, czym mi imponował – tłumaczył reżyser.

Falk zauważył, że Łoziński często przekraczał granice charakterystyczne dla dokumentów. - W filmie dokumentalnym jest większa dosłowność niż w fabularnym. Ale on w wielu swoich filmach również dotykał metafory, na przykład w „89 mm od Europy”, za który dostał nominację do Oscara.

- Myślę, że teraz jest pora na to, żeby przypomnieć jego filmy, żeby młodzi ludzie zobaczyli, jak ta rzeczywistość wyglądała. Rzeczywistość, którą pokazywał Łoziński, jest właściwie uniwersalna, więc jego filmy możemy uznawać za współczesne – podsumował twórczość przyjaciela Falk.

Wiceminister kultury: Łozińskiemu zawdzięczamy jego własny, autorski sposób narracji

– Marcelowi Łozińskiemu zawdzięczamy jego własny, autorski sposób narracji, który nazywał zagęszczaniem rzeczywistości. Był bardzo ważną postacią nie tylko jako dokumentalista, ale także jako mentor i nauczyciel filmu dokumentalnego – powiedział podsekretarz stanu w MKiDN, producent filmowy i telewizyjny Sławomir Rogowski.

Jak dodał, „mieliśmy Kazimierza Karabasza, Marcela Łozińskiego i Krzysztofa Kieślowskiego”. – Wymieniam celowo tych trzech, bo zostawili olbrzymi dorobek – dodał.

Ocenił, że film Łozińskiego „89 mm od Europy” (1993), nominowany do Oscara, był „przełomem nie tylko w filmie dokumentalnym, ale także w pokazywaniu tego, co do nas przychodzi, czyli braku komunikacji ze Wschodem”. – Nie radzimy sobie z rozumieniem Wschodu, a Łoziński to w sposób metaforyczny świetnie pokazał – powiedział wiceminister kultury.

Zwrócił uwagę także na film „Wszystko może się przytrafić” (1995), który – jak mówił – w wielu ankietach stał się najbardziej popularnym polskim dokumentem.

– Kapitalny film, który pokazuje refleksje nad ludzkim losem, przemijanie, próbę przygotowania się na ostateczność, śmierć – dodał.

Jak podkreślił, „Marcel Łoziński wielkim artystą polskiego dokumentu był i takim zostanie”.

Współzałożyciel Szkoły Wajdy: był wyjątkowym twórcą, ponieważ był wyjątkowym człowiekiem

Marcel Łoziński był również wykładowcą związanym ze Szkołą Wajdy od początku jej istnienia. Wspominając dokumentalistę w rozmowie z PAP, współzałożyciel uczelni, reżyser Wojciech Marczewski podkreślił, że śmierć Łozińskiego to bardzo przykra wiadomość. – Przecież jeszcze niedawno, wiosną, w Szkole Wajdy świętowaliśmy jego urodziny. Przyszło wielu studentów, byłych studentów, znajomych. Myślę, że był szczęśliwy, że był taki dzień – powiedział.

Według Marczewskiego, wyjątkowość tego artysty wynikała z tego, że był wyjątkowym człowiekiem. – Nie można być wybitnym twórcą, jeżeli jest się byle jakim człowiekiem. Marcel rozumiał, a w każdym razie starał się zrozumieć i dociekał, czym jest życie, co jest w nim ważne. Interesowały go takie pojęcia, jak szczęście, miłość, radość, uczciwość. Szukał rzeczy podstawowych, w związku z czym najważniejszych. To widać w jego filmach – stwierdził.

Jako przykład takiego dzieła, obrazu Łozińskiego, który najbardziej go poruszył, Marczewski wskazał „Wszystko może się przytrafić”. – W tym filmie jego synek jeździ po parku na hulajnodze, zaczepia różnych ludzi, rozmawia z nimi, zadaje pytania. To bardzo piękny, mądry dokument o życiu i wartościach. Film, który zostaje w pamięci – podkreślił.

Więcej

Sergi López. Fot. PAP/	EPA/MOHAMMED BADRA
Sergi López. Fot. PAP/ EPA/MOHAMMED BADRA

Sergi López: „Sirat” pokazał mi, że tworzenie filmu może być podróżą duchową [WYWIAD]

Dodał, że dokumentalista wiedział, dlaczego robi filmy i co chce przekazać widzom. Był uważnym człowiekiem, dobrym słuchaczem. – Ostatnich 20 lat spędził, pracując w Szkole Wajdy ze studentami. Obserwowałem go, przyjaźniłem się z nim. Ile on miał cierpliwości do studentów... Oni go uwielbiali, bo był ciepły, mądry, uczciwy. Nie kadził im, ale potrafił znaleźć taki sposób wyrażania swoich wątpliwości dotyczących projektów, które mu pokazywano, żeby nie było to nadmiernie bolesne dla młodych twórców. Miał dla nich ciepło i czas – powiedział.

Reżyser zwrócił uwagę, że Marcel Łoziński szukał precyzyjnej formy, by wyrzucić wszystko, co niepotrzebne, zostawić „gołą kość” przesłania swojego filmu. – Był wybitnym artystą, bardzo uważnym, skupionym i surowym w stosunku do siebie. Nie brał się za tematy przypadkowe. To musiało w nim głęboko dojrzeć i dopiero wtedy rozpoczynał realizację filmu. Był mądrym człowiekiem, dlatego jego filmy niosą mądry przekaz. Praktycznie po wszystkich jego filmach warto chwilę pomilczeć – podsumował.

Zaorski: umiał wydobyć istotę sprawy i uczynić ją ważną

– Marcel czerpał to, co najlepsze, ze swoich poprzedników, z Karabasza, Ślesickiego, a jednocześnie pozostał w dokumencie. Mimo że debiutował razem z Kieślowskim i Zygadłą, którzy przeszli do produkcji filmów fabularnych i do kreacji, to on całe swoje życie poświęcił dokumentowi, odnosząc niebywałe sukcesy. Nie ma festiwalu, na którym jego filmy nie byłyby nagradzane – powiedział reżyser Janusz Zaorski o Marcelu Łozińskim.

Jak zaznaczył, najważniejszym wśród nich był dokument „89 mm od Europy”. – To jest film boleśnie aktualny do dziś, mimo że zrealizowany ponad 30 lat temu. Taka długość milimetrów różniła koleje europejskie od kolei azjatyckich, zwłaszcza Rosji. Ten z pozoru film o kolejnictwie nagle uzyskał nieprawdopodobną metaforę. Jak to jest na tej linii? Dlaczego Rosjanie nie chcieli przyjąć wersji europejskiej? Możemy sobie aż do dzisiaj na ten temat opowiadać, mając świeżo w pamięci to, co się zdarzyło w Ukrainie.

– On wyprzedzał swój czas, te problemy były po prostu niezmiernie istotne, ważne dla nas, żyjących nie tylko w naszym kraju. Osiągał sukcesy, bo jego filmy były zrozumiałe. Umiał wydobyć istotę sprawy i uczynić ją ważną pod każdą szerokością geograficzną – tłumaczył.

Więcej

Terence Stamp. Fot. PAP/EPA/	ABDELHAK SENNA
Terence Stamp. Fot. PAP/EPA/ ABDELHAK SENNA

Nie żyje Terence Stamp, aktor znany z „Supermana” i filmów Tima Burtona

Zaorski dodał, że Łoziński bywał również twórcą filmów fabularnych, ale jego „prawdziwym domem był dokument”. – Nie waham się powiedzieć, że to był po prostu najwybitniejszy przedstawiciel kina dokumentalnego w Polsce.

Jak podkreślił, Łoziński zostawił po sobie wielu następców. – Oglądam dokumenty z wielką chęcią, czuję w nich z dystansu jego rękę. Naprawdę młodzi ludzie filmy Marcela obejrzeli i zrozumieli, a co najważniejsze, nie kopiowali ich, tylko starali się na tej jego przepracowanej metodzie zbudować własny świat. No i największa jego radość – syn. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, chciałoby się powiedzieć. Syn Marcela, Paweł, to wybitny dokumentalista. Nie było lepszego filmu o pandemii niż właśnie jego „Film balkonowy”, więc to chyba jest niesamowita pochwała – dodał.

– Bez przerwy przychodzi mi do głowy tytuł filmu Marcela Łozińskiego „Jak żyć”. Z jednej strony to fundamentalny, podstawowy problem każdego myślącego człowieka, a z drugiej właśnie tytuł jego bardzo ważnego filmu, niby pełnometrażowego, fabularnego, ale właściwie robionego metodą dokumentalną.

Akcja filmu rozgrywała się pod koniec lat 70. na obozie Związku Młodzieży Socjalistycznej. – Wyłaniało się tam straszne upojenie władzą, niesłuchanie głosów doradczych. Nagle ci kilkunastoletni i dwudziestoparoletni ludzie pokazywali, jak władza i jakakolwiek czynność decydenta może być zgubna dla wszystkich – ocenił.

– Andrzej Wajda, gdy zobaczył najpierw półgodzinny dokument, zachwycony nim, przekazał pieniądze, aby powstał pełny metraż, który trafił nawet na ekrany kin – wspominał.

– Jak żyć? Marcelu, tak jak ty, po prostu kłaniając się i interesując się rzeczami najważniejszymi dla człowieka. Bardzo będzie ciebie brak – dodał Zaorski.

ksi/ miś/ mhr/ szt/ mow/ maku/ ał/

Zobacz także

  • Kadr z filmu "Brat". Fot. Materiały prasowe
    Kadr z filmu "Brat". Fot. Materiały prasowe
    Specjalnie dla PAP

    Jak powstał film "Brat"? Zaczęło się od sceny, którą reżyser widział pod więziennym murem [WIDEO]

  • Operator filmowy i reżyser Andrzej Bartkowiak. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
    Operator filmowy i reżyser Andrzej Bartkowiak. Fot. PAP/Marian Zubrzycki

    Operator filmowy Andrzej Bartkowiak odsłonił swoją gwiazdę na Piotrkowskiej w Łodzi

  • Brytyjska aktorka/członkini obsady Cynthia Erivo, amerykański reżyser Jon M. Chu i amerykańska aktorka/członkini obsady Ariana Grande. Fot. PAP/EPA/NEIL HALL
    Brytyjska aktorka/członkini obsady Cynthia Erivo, amerykański reżyser Jon M. Chu i amerykańska aktorka/członkini obsady Ariana Grande. Fot. PAP/EPA/NEIL HALL

    Reżyser zapomniał krzyknąć „Cięcie!” i tak powstała najbardziej emocjonalna scena „Wicked: Na dobre”

  • Amerykański reżyser, producent i scenarzysta filmowy oraz muzyk David Lynch. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
    Amerykański reżyser, producent i scenarzysta filmowy oraz muzyk David Lynch. Fot. PAP/Tytus Żmijewski

    Frederick Elmes: historie, które opowiadał David Lynch, pochłaniały go bez reszty [WYWIAD]

Serwisy ogólnodostępne PAP