Rośnie liczba ofiar pożaru w Hongkongu. To największa taka tragedia od czasu II wojny światowej
Do 128 wzrósł bilans ofiar śmiertelnych pożaru, który wybuchł w środę w kompleksie mieszkalnym w Hongkongu – poinformował w piątek przedstawiciel lokalnych władz Chris Tang. Obrażenia odniosło 79 osób. To najtragiczniejszy pożar w mieście od dziesięcioleci.
Tang sprecyzował na konferencji prasowej, że 108 osób zginęło na miejscu. Dodał, że na razie nie udało się ustalić tożsamości aż 89 ofiar, a stopień zwęglenia ich ciał może uniemożliwić rozpoznanie.
Trwają poszukiwania około 200 osób, jednak liczba ta - zaznaczył Tang - obejmuje niezidentyfikowane do tej pory ofiary śmiertelne.
Władze zastrzegły, że ostateczna liczba zabitych może jeszcze wzrosnąć. W ramach akcji poszukiwawczo-ratunkowej strażacy dostali się dotąd do ponad połowy z 2 tys. mieszkań kompleksu Wang Fuk Court. Mieszkańcy będą mogli wrócić do domu dopiero po zakończeniu przeszukiwań i zebraniu dowodów przez służby – przekazał Tang.
Straż pożarna ogłosiła zakończenie akcji gaśniczej około południa w piątek czasu lokalnego, czyli 45 godzin od pojawienia się ognia na jednym z ośmiu remontowanych wysokościowców.
Wstępne ustalenia wskazują, że ogień pojawił się na parterze. Jak przekazał Tang, testy wykazały, że siatka rozwieszona na rusztowaniach była niepalna, ale płomienie rozprzestrzeniały się „nietypowo szybko” z powodu łatwopalnych płyt styropianowych zamontowanych w oknach budynków. Pod wpływem temperatury sięgającej 500 stopni Celsjusza szyby pękały, co pozwoliło płomieniom wtargnąć do mieszkań. Ogień ostatecznie zajął siedem z ośmiu 31-piętrowych budynków.
W związku ze sprawą policja aresztowała trzech mężczyzn – dyrektorów i konsultanta firmy budowlanej – którzy pozostają w areszcie. Zarzuca się im „skrajne zaniedbania” i nieumyślne spowodowanie śmierci. W biurze przedsiębiorstwa zabezpieczono 14 komputerów. Do śledztwa włączono również Niezależną Komisję ds. Korupcji (ICAC), która bada potencjalne nieprawidłowości przy kontraktach budowlanych. Śledztwo w sprawie przyczyn pożaru może potrwać kilka tygodni.
Koemndant główny straży pożarnej Andy Yeung Yan-kin oświadczył, że systemy alarmu przeciwpożarowego w ośmiu budynkach nie zadziałały prawidłowo. Potwierdzają to relacje mieszkańców, którzy twierdzili, że nie słyszeli żadnych sygnałów.
W akcji ratowniczo-gaśniczej brało udział ponad 2300 strażaków, 391 wozów strażackich i 188 karetek. Śmierć poniósł jeden strażak, a 12 odniosło obrażenia; jeden z nich jest w stanie krytycznym. Przedstawiciel straży pożarnej wyjaśnił, że w akcji nie użyto śmigłowców, gdyż zrzuty wody z powietrza są nieskuteczne w gaszeniu pożarów w budynkach.
Media podkreśliły, że to najtragiczniejszy pożar w Hongkongu od 1948 roku, a zarazem największa tego typu katastrofa od czasu oddania miasta Chinom przez Wielką Brytanię w 1997 roku.
Hongkong jest jednym z najgęściej zaludnionych miast świata i znajduje się tam bardzo wiele drapaczy chmur. Dzielnica Tai Po, w której doszło do pożaru, jest zamieszkana przez około 300 tys. osób.
Krzysztof Pawliszak (PAP)
krp/ akl/ sma/