Rysy w relacji zamieniają się w destrukcję. Paulina Gałązka i Aleksandra Adamska o pracy nad filmem o przemocy domowej
Trwają właśnie zdjęcia do filmu "Szwagier", w którym główne role grają Paulina Gałązka, Aleksandra Adamska i Aleksandra Konieczna. - Związki przemocowe są nieprawdopodobnie uzależniające, bo to nie jest tylko ciągła przemoc. To amplituda: dramatyczne upokorzenia przeplatają się z chwilami czułości, prezentami, zapewnieniami o miłości. I to wszystko powoduje, że tak trudno z tego wyjść - powiedziała Adamska, rozmawiając z PAP Life na planie zdjęciowym.
"Szwagier" to film, który przedstawie osiem lat z życia rodziny, w której narasta przemoc. Reżyseruje go Szymon Jakubowski ("Jak żyć?"), który jest także autorem scenariusza.
W postać głównej bohaterki, Ewy, wciela się Paulina Gałązka, aktorka, którą ostatnio mogliśmy oglądać w filmach „Diabeł” i „Zamach na papieża”. - Moja bohaterka najpierw jest uwikłana w toksyczną relację z dominującą matką (Aleksandra Konieczna), a potem powiela ten schemat, wchodząc w destrukcyjny związek z mężem. Początkowo doświadcza czegoś, co psychologia nazywa lovebombingiem – intensywnego romantycznego początku, który z czasem zaczyna pękać. Rysy w relacji zamieniają się w destrukcję. Obserwujemy ją od momentu zawierania małżeństwa, później jako matkę, aż do chwili, gdy musi stanąć do walki o siebie. Długo nie chce pomocy – wręcz agresywnie odrzuca próby wsparcia ze strony rodziny. To też bardzo typowe, bo ofiara często musi sama dojść do momentu, w którym zdecyduje się coś zmienić – mówi PAP Life Paulina Gałązka.
Przed wejściem na plan, aktorka przeczytała reportaż Jacka Hołuba „Beze mnie jesteś nikim”. - W przypadku naszego filmu to była lektura obowiązkowa. Ta książka doskonale pokazuje, że przemoc jest wszechobecna i że nawet będąc świadkiem, w pewien sposób stajesz się uczestnikiem, co także bywa traumatyzujące. Dla mnie, jako aktorki, dodatkowym wyzwaniem są wielostronicowe sceny realizowane w mastershotach (długich ujęciach - red.). Pracowaliśmy chociażby nad 15-minutowym ujęciem, co wymagało ogromnej koncentracji i współpracy całej ekipy. Kiedy udało nam się je zagrać i reżyser powiedział: „Mamy to”, czułam wielką radość i satysfakcję – dodaje Gałązka.
Aktorka zdradziła, że praca nad "Szwagrem" przywołała u niej osobiste wspomnienia. - Wychowywałam się na warszawskiej Pradze i pamiętam różne sytuacje. Miałam wtedy chyba 10 lat i zakolegowałam się ze starszą dziewczyną z osiedla. Miała około 19 lat, dwuletnią córkę i męża. Pamiętam, jak pewnego dnia poszłyśmy na spacer, ona miała na twarzy okulary przeciwsłoneczne. W domu zdjęła je i zobaczyłam siniaka pod okiem. Popatrzyłam zdziwiona. Powiedziała, że przewróciła się, biegnąc za córką. Jako dziecko przyjęłam to za prawdę. Dopiero z perspektywy dorosłości rozumiem, jak absurdalne było jej tłumaczenie – opowiada.
Aleksandra Adamska („Skazana”, „Idź przodem, bracie”, „Pati”) wciela się w siostrę głównej bohaterki. - Monika jest najstarszą z trójki rodzeństwa. To osoba, która w sposób nieuświadomiony i niechcący kopiuje swoją mamę i jej toksyczne zachowania. Podobnie jak ona, jest lekarką. Ma w sobie rodzaj paniczności, lękowości, bycia tak zwanym control freakiem. Kiedy przeczytałam scenariusz, nie miałam wątpliwości, że chcę przyjąć tę rolę. Zawarte w nim napięcia pomiędzy bohaterami, tak dużo mówiły o charakterach postaci, że miałam poczucie: "Okej, wystarczy, że przepuszczę to przez siebie" – opowiada PAP Life Adamska.
Aktorka, która prywatnie jest młodszą siostrą, przyznała, że w różnych relacjach przyjmowała pozycję tej starszej. – Czułam się odpowiedzialna za innych, miałam poczucie, że ktoś może naśladować moje kroki. Dlatego łatwiej było mi wejść w świat Moniki. Ogromną siłą tego scenariusza jest też to, że mimo trudnego tematu nie brakuje w nim humoru. To nie jest film, który tylko epatuje cierpieniem, ale raczej pokazuje rodzinę od środka – taką, jaką spotykamy bardzo często. Bo rodzina potrafi być źródłem największego szczęścia, ale też przyczyną ogromnych traum - powiedziała.
Adamska podkreśla, że ma w sobie ogromną wyrozumiałość wobec ofiar przemocy, które często odrzucają wszelką pomoc i robią wszystko, żeby ukryć sprawcę. - To jest najtrudniejsze, bo momentami naprawdę nie da się tego wychwycić. Sama w swoim otoczeniu miałam do czynienia z takimi przypadkami i wiem, że bywa to praktycznie niewidoczne. Związki przemocowe są nieprawdopodobnie uzależniające, bo to nie jest tylko ciągła przemoc. To amplituda: dramatyczne upokorzenia przeplatają się z chwilami czułości, prezentami, zapewnieniami o miłości. I to wszystko powoduje, że tak trudno z tego wyjść. Dlatego nie można mówić: „Ja bym na to nie pozwoliła”. To patologiczny schemat, w którym ofiara jest osaczona manipulacją, technikami kontroli, praniem mózgu – tłumaczy.
Ta 35-latka zaznacza, że przemoc przyjmuje różne formy. Zaczyna się od pozornie niewielkiego przekraczanie granic. Dlatego należy uczyć się obrony i ochrony siebie. – Kiedyś wydawało mi się, że trzeba być potulnym, że jeśli pokażę, czego potrzebuję, ktoś mnie odrzuci. A to właśnie odwrotnie – człowiek, który potrafi w mądry sposób określać granice, budzi większy szacunek. Praca w zawodzie aktorki, życie osobiste i rozwój sprawiły, że mam dziś większą wrażliwość – i wobec siebie, i wobec innych. Dziś potrafię stawiać granice, jasno mówić o swoich potrzebach i mam w sobie większą odwagę – dodaje.
W filmie „Szwagier” obok Pauliny Gałązki, Aleksandry Adamskiej i Aleksandry Koniecznej, zobaczymy także Macieja Kosiackiego, Arkadiusza Detmera i Tomasza Sobczaka. Premiera planowana jest na przyszły rok. (PAP Life)
Autorka Iza Komendołowicz
ikl/ag/ kgr/