Tereza Nvotova o filmie „Ojciec": chciałam pokazać, jak bardzo jesteśmy krusi
W moim kinie staram się pokazywać, jak bardzo jesteśmy niedoskonali, krusi, poza kontrolą. To przerażające, ale i bardzo ważne wiadomości o nas - powiedziała PAP Tereza Nvotova. Z okazji pokazów jej filmu „Ojciec" podczas 41. Warszawskiego Festiwalu Filmowego przypominamy tekst z sierpnia br.
Michał (w tej roli Milan Ondrik) i Zuzka (Dominika Zelenikova) są parą, której wiedzie się dobrze. Mieszkają w przestronnym domu, mają piękny ogród i uroczą dwuletnią córeczkę Dominikę, która jest ich oczkiem w głowie. Oboje są aktywni zawodowo. Pewnego upalnego, lipcowego dnia Zuzka zostaje wezwana do pracy w trybie nagłym. Kobieta prosi męża, by odwiózł córkę do żłobka zanim – jak co dzień – pojedzie do redakcji. Dla Michała to pracowity dzień – musi wprowadzić w obowiązki nowego menedżera, który ma poprawić wyniki finansowe gazety. Mężczyzna w pośpiechu pomaga żonie umieścić Dominikę w samochodowym foteliku i wyrusza w drogę. Dziewczynka szybko zasypia, a ojciec jedzie prosto do pracy i zostawia samochód na parkingu, przekonany, że odwiózł małą do żłobka. Gdy uświadamia sobie, że zostawił córkę w aucie, jest już za późno.
Syndrom zapomnianego dziecka. Historia filmu oparta na prawdziwych wydarzeniach
W przeszłości Tereza Nvotova znała podobne historie wyłącznie z nagłówków gazet. Nie miała w swoim otoczeniu nikogo, kto przeżyłby taką tragedię i nie zastanawiała się, dlaczego dochodzi do nich regularnie na całym świecie. Dopiero współscenarzysta filmu Dusan Budzak uświadomił jej, że syndrom zapomnianego dziecka może dotknąć każdego. Na własnej skórze przekonał się o tym jego przyjaciel. – Dusan opowiedział mi bardzo poruszającą, osobistą historię. Dzięki niemu dowiedziałam się nie tylko, jak jego przyjaciel przeżył tę sytuację, ale też, jakie zjawisko zachodzi wówczas w mózgu rodziców. Większość osób nie zostawia dzieci w samochodzie intencjonalnie, z myślą, że tam na nich zaczekają. Robią to, bo wydaje im się, że ich pociechy są w innym miejscu, że gdzieś je już zawieźli. Luki w pamięci mogą przydarzyć się każdemu, niezależnie od wieku, płci, klasy społecznej. Nasza pamięć nie jest twardym dyskiem komputera, na którym zapisuje się dane. To znacznie bardziej skomplikowany system, który bywa zawodny – powiedziała PAP reżyserka.
Początkowo Nvotova nie wiedziała, jak ukazać tę historię, by nie stała się ona „pornografią nieszczęścia”. Jednak po spotkaniu z Budzakiem nie mogła przestać o niej myśleć. – W głowie kłębiły mi się różne pytania. Pamiętam, że – podobnie jak filmowy ojciec – jechałam samochodem i zastanawiałam się, czy na potrzeby tej opowieści mogłabym odejść od konwencjonalnej struktury filmu. Co by było, gdybym pokazała niekończące się doświadczenie? Bo najbardziej w tym wszystkim przerażało mnie, że takie rzeczy zdarzają się niespodziewanie. Zaczyna się normalny dzień, zajmujesz się wieloma sprawami w tej samej chwili, a później w jednej sekundzie wszystko się zmienia. Twoje więzi z ludźmi, z całym społeczeństwem zostają natychmiast zerwane. Zupełnie jakbyś wyleciał w kosmos – zwróciła uwagę.
Polski akcent na festiwalu w Wenecji
„Ojciec” został zrealizowany w koprodukcji słowacko-czesko-polskiej, przy wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Jego polskimi producentami są Mariusz Włodarski i Marta Gmosińska (Lava Films). Zdjęcia do filmu zrealizował Adam Suzin. – Szukałam operatora i dofinansowania. Wiedziałam, że Polska ma silną pozycję w kinematografii i wielu wspaniałych operatorów. Zasugerowałam producentom, że byłaby dobrym partnerem, bliskim kulturowo, o podobnej wrażliwości. Wysłaliśmy scenariusz firmie Lava Films. Bardzo im się spodobał i polecili mi Adama Suzina. Obejrzałam wiele jego filmów krótkometrażowych, zainteresowały mnie. Adam potrafi świetnie wyczuć bohaterów, być blisko nich w taki sposób, że w ogóle nie czuje się obecności kamery. Jest bardzo utalentowany. Po rozmowie z nim miałam pewność, że da z siebie wszystko. To pierwsza pełnometrażowa fabuła, do której zrobił zdjęcia – wspomniała Nvotova.
Za montaż obrazu odpowiada Nikodem Chabior. – Film składa się z kilku bardzo długich sekwencji, dlatego Nikodem żartuje, że jest montażystą, który wykonał 10 cięć. Cóż, to nie tak. Wiedziałam, że praca w montażowni wiąże się z podejmowaniem wielu decyzji. Nie chciałam przynosić długich ujęć i prosić o 10 cięć. Zależało mi, by Nikodem był bliskim współpracownikiem, dodatkową parą oczu gwarantującą, że historia zostanie opowiedziana we właściwym rytmie. Przez cały czas był ze mną na planie. Gdy widział, że coś nie działa, podchodził do mnie i o tym mówił. Razem zastanawialiśmy się, co można poprawić, by osiągnąć zamierzony efekt. Oczywiście, mieliśmy też okres montażu. Nawet niewielka liczba cięć nie oznacza, że był to łatwiejszy etap. Po każdym cięciu trzeba przecież obejrzeć cały film, sprawdzić, czy wszystko działa. Ale uwielbiam mój polski zespół i uważam, że to była świetna słowacko-czesko-polska współpraca – oceniła reżyserka.
„Ojciec” jest trzecią pełnometrażową fabułą słowackiej twórczyni. Wspólnym mianownikiem jej filmów są bohaterowie, którzy z różnych powodów wypadają poza nawias społeczeństwa. – Interesuje mnie trauma, która ujawnia egzystencjalny wymiar tego, kim jesteśmy. Na co dzień się nad tym nie zastanawiamy. Mamy wiele statusów, które wyznaczają naszą strefę komfortu – np. ja jestem Terezą, reżyserką, mężatką. Nie myślimy o tym, że żyjemy na skale, która unosi się w przestrzeni kosmicznej, a kilkaset kilometrów od nas spadają bomby. Dla naszych umysłów to zbyt wiele. Doświadczywszy traumy, opuszczamy strefę komfortu. Sądzę, że dzięki kinu możemy być kimś więcej niż obserwatorami cudzego cierpienia. Możemy poczuć się, jak ci ludzie. Właśnie takie filmy staram się robić. Mam nadzieję, że dają one widzom pewien poziom akceptacji samego siebie. A tym bardziej akceptacji innych, ponieważ pokazują, jak bardzo jesteśmy niedoskonali, krusi, poza kontrolą. To przerażające, ale również bardzo ważne wiadomości o nas – stwierdziła Nvotova.
Światowa premiera obrazu odbyła się w konkursie Orizzonti trwającego festiwalu w Wenecji. – Dla mnie to bardzo silne przeżycie. Kiedy widzisz 1500 osób na widowni w pięknym, ogromnym kinie, którzy po seansie wstają i klaszczą, jesteś poruszona. Mówię to jako osoba, która zwykle nie płacze w obecności innych. Tym razem byłam naprawdę wzruszona. Wiedziałam, że ci ludzie nie robią tego dlatego, że muszą. Robią to, ponieważ film ich poruszył. Wenecja jest wyjątkowym festiwalem pod tym względem, że na widowni zasiadają nie tylko osoby z branży filmowej, ale też spoza. Impreza na Lido przyciąga mieszkańców wielu włoskich miast, więc premiera w tym miejscu zapewnia twórcom pierwszy kontakt z prawdziwą publicznością. To jest naprawdę wspaniałe – podsumowała reżyserka.
Kim jest reżyserka filmu?
Tereza Nvotova (ur. 1988 r.) jest słowacką reżyserką i scenarzystką, absolwentką Wydziału Filmowego i Telewizyjnego Akademii Sztuk Scenicznych w Pradze. Pracę w branży zaczynała jako aktorka. Występowała w filmach, produkcjach telewizyjnych i serialach. Realizowała również dokumenty, w tym „The Lust For Power” dla HBO, który otrzymał nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej. W 2017 r. zadebiutowała jako twórczyni pełnometrażowej fabuły „Brud”, który zaprezentowano na festiwalu w Rotterdamie. Kolejny obraz „Światłonoc” zapewnił jej Złotego Lamparta na festiwalu w Locarno oraz nominację do nagrody Czeskiej Akademii Filmowej za najlepszą reżyserię. Obecnie artystka dzieli życie między Pragę i Nowy Jork.
Warszawski Festiwal Filmowy
„Ojciec” jest jednym z tytułów startujących w konkursie międzynarodowym 41. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Publiczność będzie mogła obejrzeć go w piątek i sobotę w Kinotece.
Laureata Grand Prix poznamy w sobotę wieczorem. Wyłoni go jury w składzie: duńska reżyserka i scenarzystka Lone Scherfig, producentka Joanna Szymańska, czeski scenarzysta i reżyser Vaclav Marhoul, niemiecki reżyser Anatol Schuster i ukraiński producent Volodymyr Yatsenko. (PAP)
dap/ miś/ ał/