O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Wałbrzych jest jednym z bohaterów serialu. Karolina Kominek opowiada o pracy nad „Czarnymi stokrotkami”

Kiedy zaczynam się zastanawiać, czy nie poszukać sobie jakiejś innej pracy, to wtedy zazwyczaj przychodzą do mnie role. Jakoś zawsze w momentach wątpliwości dostawałam sygnał od wszechświata, że aktorstwo to jest moja droga – przyznała w rozmowie z PAP Life Karolina Kominek, która w serialu „Czarne stokrotki” (Canal+) zagrała główną rolę.

Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+
Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+

PAP Life: Wiele osób, które oglądają serial „Czarne stokrotki”, zadaje sobie pytanie: "Kim jest ta aktorka, która gra główną bohaterkę?" Bo niekoniecznie kojarzą cię z innych ról. Chociaż w zawodzie jesteś od prawie 20 lat. Rola Leny w „Czarnych stokrotkach” jest najważniejszą w twojej karierze? 

Karolina Kominek: Na pewno największą, jeżeli chodzi o liczbę dni zdjęciowych spędzonych w jednym projekcie, bo to jest ośmioodcinkowy serial. Przytrafiały mi się już wcześniej główne role, ale były w mniejszych projektach, w filmie fabularnym, w Teatrze Telewizji. Rola Leny na pewno była też największa pod względem wyzwań, które przede mną postawiła, ale także przez to, że jest to bardzo ciekawa, niejednoznaczna, skomplikowana bohaterka. Chociaż przyznam, że nie lubię takiego wartościowania, co jest najważniejsze, najtrudniejsze, itd. Bez wątpienia, „Czarne stokrotki” są ważnym momentem w mojej drodze zawodowej. 

PAP Life: Podobno na początku miałaś grać inną, mniejszą rolę?

K.K.: Rzeczywiście, tak było. Później dowiedziałam się od reżysera Mariusza Paleja, że byłam pierwszą aktorką, którą on sobie wyobraził w roli Leny, kiedy dostał propozycję, żeby nakręcić „Czarne stokrotki” i kiedy przeczytał scenariusz. Spotkaliśmy się wcześniej przy innym serialu, w którym grałam niewielką rolę. 

Oczywiście przy dużych rolach to jest trudna i zawiła droga, żeby dostać taką propozycję. Szczególnie, jeżeli nie jest się jakimś superpopularnym aktorem, a ja nie należę do tej grupy. Wiadomo, że znane nazwiska przyciągają. Poza tym, to jest absolutnie naturalne, że aktorzy, którzy się sprawdzili, dostają kredyt zaufania w kolejnych produkcjach. Myślę, że ze strony stacji to też była spora odwaga, żeby powierzyć wiodącą rolę mniej znanej osobie. Oczywiście bardzo się z tego cieszę. Czułam ciężar odpowiedzialności, ale, mówiąc szczerze, za wiele o tym nie myślałam. W życiu staram się kierować dewizą: "Bój się i rób". Czytając scenariusz „Czarnych stokrotek”, miałam poczucie, że jestem w stanie to udźwignąć, że rozumiem tę bohaterkę. No, a poza tym, na planie jest współpraca, mnóstwo ludzi pracuje na końcowy efekt. 

PAP Life: Zaciekawił mnie taki drobiazg. Do roli Leny przefarbowałaś włosy na ciemny kolor. To dlatego, że Lena nie jest do końca pozytywną bohaterką?

K.K.: Szczerze mówiąc, myślę, że zdecydowały względy praktyczne, ponieważ Alicja Wieniawa-Narkiewicz, moja filmowa córka, jest brunetką, a ona została wcześniej wybrana niż ja. Kiedy okazało się, że mam przefarbować włosy, bardzo się ucieszyłam, bo lubię się zmieniać fizycznie do roli. 

PAP Life: Czego musiałaś się nauczyć, żeby zagrać tę rolę?

K.K.: Niezbędna była nauka języka czeskiego, bo moja bohaterka ma sporo scen w tym języku. Mieliśmy też zdjęcia podwodne, sceny kaskaderskie. To były wymagające zadania aktorskie, ale było to też spełnienie moich dziecięcych wyobrażeń o aktorstwie. Pamiętam, że jako młoda dziewczyna miałam nadzieję, że gdy zostanę już aktorką, będę miała szansę uczyć się kompletnie nowych rzeczy, których normalnie nie miałabym okazji spróbować. A teraz wszystko odbywało się w komfortowych warunkach, ze wsparciem i pod opieką kaskaderów i profesjonalistów. Nic piękniejszego nie mogłabym sobie wymarzyć.

PAP Life: Kiedy zaczęłaś marzyć o aktorstwie?

K.K.: Odkąd pamiętam. Na początku liceum podjęłam decyzję, że będę zdawać do szkoły teatralnej. Wcześniej przez całą szkołę podstawową były konkursy recytatorskie, jakieś kółka teatralne. 

Myślę, że to jest dar, takie głębokie poczucie, czego się pragnie i co chce się w życiu robić. Tym bardziej, że u mnie w rodzinie nie było aktorów, nikt nie był związany ze światem filmu czy teatru. Na aktorstwo w Krakowie dostałam się za pierwszym razem i to potwierdziło mi, że był to dobry wybór.

PAP Life: Zaliczyłaś mocny debiut. Już po pierwszym roku zagrałaś główną rolą w głośnym spektaklu TVP „Inka 1946”, który miał bardzo dobre recenzje. Ale potem nie przychodziły do ciebie już tak spektakularne propozycje. Nie rozczarowałaś się?

K.K.: Szczerze mówiąc, nie miałam wyobrażeń, jak to będzie wyglądało. W szkole teatralnej codziennie słyszeliśmy - przynajmniej tak było za moich czasów, że będzie trudno i że tylko garstka z nas będzie w stanie utrzymać się z aktorstwa. A ja tak naprawdę nigdy nie przestałam pracować w tym zawodzie, pomimo tego, że nie zawsze byłam obecna w mediach. Jeszcze będąc na studiach, dostałam etat w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, chociaż wcale się o to nie starałam i to też był duży sukces. W teatrze spędziłam kilka lat. Oczywiście po drodze było też trochę trudnych doświadczeń, które mnie mocno zahartowały i zdystansowały do tego zawodu.

PAP Life: Możesz powiedzieć, co się wtedy wydarzyło? 

K.K.: Kiedyś, z dnia na dzień, zostałam wyrzucona z serialu, w zasadzie nie wiadomo, dlaczego. Zaczęłam zdjęcia i nagle pan producent powiedział mi, że już tu nie pracuję, nie uzasadniając tego w żaden sposób. To było bardzo trudne dla 22-latki. Podobno chodziło o odmienne pomysły różnych producentów na tę rolę. Dostałam wtedy wsparcie od ekipy, aktorów i reżysera, który też nie rozumiał tej decyzji. I później wielokrotnie mnie zatrudniał. Wiedziałam, że nie ma w tym żadnej mojej winy, ale mimo wszystko przez lata miałam w sobie jakiś rodzaj lęku i traumy. Na pewno to mocno wpłynęło na moje poczucie wartości w tamtym momencie.

PAP Life: Czytałam niedawno wywiad z Martą Żmudą Trzebiatowską, w którym przyznała, że miała taki czas w życiu, kiedy chodziła na castingi ze złym nastawieniem, bez wiary w siebie i swoje możliwości. I nie dostawała ról. Jak ty sobie radzisz, kiedy słyszysz: „Nie, dziękujemy”?

K.K.: To jest bardzo trudne, ale też wpisane w ten zawód. Wykonałam naprawdę dużą pracę, żeby te odmowy tak bardzo nie bolały i nie zniechęcały mnie do aktorstwa. Nawet dzisiaj, jakąś godzinę temu, dostałam telefon, że nie zagram roli, o którą się starałam. Bardzo fajna produkcja, główna rola kobieca. Miałam za sobą szereg castingów, które w moim odczuciu poszły bardzo dobrze, próby z przeróżnymi aktorami, wiele scen. W przypadku głównych ról to się nie odbywa tak, że nagrywa się selftape, czy dostaje się propozycję po prostu. Nawet uznani aktorzy z nazwiskami muszą przechodzić serię castingów. Wielkie stacje, platformy to są korporacje, jest mnóstwo decydentów, każdy ma swoją opinię. I tak naprawdę talent czy to, jak zagramy na castingach, jest tylko jednym z elementów. Ale mimo, że teraz się nie udało, mam poczucie, że zrobiłam wszystko na sto procent i jestem zadowolona z siebie, że walczyłam. Wierzę - ale to też musiałam sobie wypracować - że to, co jest nam przeznaczone, choćby cały świat przeszkadzał, i tak zrobimy. Natomiast, jeżeli coś nie jest dla mnie, to nawet gdybym stanęła na rzęsach, to nie przyjdzie.

PAP Life: Za to często robi się miejsce na coś zupełnie innego, czego kompletnie się nie spodziewamy.

Więcej

Sanah. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz
Sanah. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz

Kolejny poetycki duet Sanah. Wspólnie z Michałem Bajorem wybrała utwór Baczyńskiego

K.K.: Przekonałam się o tym wielokrotnie. Ale takie myślenie to też efekt czasu spędzonego na terapii i pracy nad sobą. Myślę, że to, że nie dostawałam ról na miarę mojego talentu – bo wierzę, że ten talent mam, to była też kwestia tego, jakim byłam człowiekiem, jak sobie radziłam albo nie radziłam ze stresem, kwestia pewności siebie i wiary w swoje możliwości. W pewnym momencie skupiłam na tym, żeby po prostu lepiej mi się żyło i doszłam do takiego etapu, że przyjmuję wszystko ze spokojem. Co nie znaczy, że pewne rzeczy nie bolą. Czasem się z nimi nie zgadzam, złoszczę się i to też jest naturalne. Najważniejsze, żeby to nie zachwiało moim poczuciem wartości i żebym nie zaczęła myśleć, że jestem beznadziejna i już w ogóle rezygnuję.

PAP Life: A były takie momenty? Masz jakiś plan B? 

K.K.: Miałam plan B przed egzaminami do szkoły aktorskiej. Wtedy zdawałam jeszcze na kulturoznawstwo i dziennikarstwo. Ale to były pomysły naprawdę awaryjne, chciałam próbować do skutku. Były momenty, kiedy nie pracowałam w zawodzie, wtedy brałam jakieś prace w restauracjach, kawiarniach, żeby sobie dorobić, ale to nigdy nie były długie przerwy. Kiedy zaczynam się zastanawiać, czy nie poszukać sobie jakiejś innej pracy, to wtedy zazwyczaj przychodzą do mnie role. Jakoś zawsze w momentach wątpliwości dostawałam sygnał od wszechświata, że aktorstwo to jest moja droga.

PAP Life: Rola Leny w „Czarnych stokrotkach” jest tego potwierdzeniem. Ale przyznam też, że kiedy przed obejrzeniem serialu, przeczytałam, że będzie to mystery thriller, miałam obawy, jak to wyjdzie. To trudny gatunek i łatwo popaść w śmieszność. Scenariusz od razu ci się spodobał, czy miałaś jakieś wątpliwości? 

K.K.: Od początku bardzo się wkręciłam, co też rzadko mi się zdarza. Przeczytałam te osiem odcinków w zasadzie za jednym posiedzeniem. Ale miałam świadomość, że jest ogromne ryzyko otarcia się o kicz. Natomiast też sobie myślałam, że jeżeli to się uda, to ta warstwa ponadnaturalna może niesamowicie wzbogacić tę historię, opowiedzieć o trudnych, dość dramatycznych tematach w bardziej przystępny, niedosłowny sposób. I moim zdaniem to się udało.

PAP Life: Bardzo ważna, w zasadzie kluczowa dla całej historii, jest relacja twojej bohaterki z córką. Sama też jesteś mamą córki. Czy budując postać Leny, korzystałaś ze swoich osobistych doświadczeń? 

K.K.: Myślę, że gdybym nie była mamą, nie przyszłoby mi łatwo wyobrażenie sobie tego ogromu miłości i poświęcenia, na które zdecydowała się Lena, zostawiając kiedyś swoje dziecko dla jego dobra. A kiedy dowiaduje się, że jej córka zaginęła, rzuca wszystko w sekundę, żeby się zaangażować w poszukiwania. Wraca do miasta, w którym wszyscy traktują ją jak wariatkę, nikt jej tam nie lubi, jest oskarżana o najgorsze rzeczy, a tak naprawdę też jest ofiarą tej sytuacji. To wszystko robi przecież w imię miłości do córki.

PAP Life: Lena wzbudza dość mieszane uczucia. To jest bohaterka, która nas drażni, irytuje. A jaki ty masz do niej stosunek?

K.K.: Jej historia rozwija się odcinka na odcinek i mamy szansę zrozumieć, dlaczego zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Myślę, że zbudowała sobie skorupę, żeby się chronić. Lena dźwiga na sobie ciężar ekstremalnie trudnych doświadczeń - nie tylko swoich, ale też swoich przodkiń. Mnie też na początku sporo rzeczy w niej drażniło. Ale im dłużej z nią przebywałam, tym bardziej jej współczułam.

PAP Life: Dużym atutem tego serialu jest scenariusz. Jedną z jego autorek jest pisarka Agnieszka Szpila, która pochodzi z Wałbrzycha i tutaj dzieje się akcja „Czarnych stokrotek”. Wałbrzych jest w ogóle jednym z bohaterów serialu. Właściwie ta historia nie mogłaby się wydarzyć nigdzie indziej.  

K.K.: Nigdy wcześniej nie byłam w Wałbrzychu, po raz pierwszy pojechałam tam na zdjęcia i zaskoczyło mnie, jak tam jest pięknie, zielono. Oczywiście to nie przypadek, że ta historia dzieje się w Wałbrzychu, niezwykła jest multikulturowość tego miasta, jego historia. Przygotowując się do „Czarnych stokrotek”, dużo czytałam o wojennej przeszłości Wałbrzycha, czyli Waldenburga. Zresztą zawsze staram się zrobić research, poznać kontekst. Kiedy grałam w „Zatoce szpiegów”, dużo czytałam o wojennej historii Trójmiasta. Moim zdaniem takie przygotowanie jest niezbędne w tej pracy.

PAP Life: Niektórzy uważają, że niezbędne dla aktora jest też promowanie siebie, a nie tylko produkcji, w których bierze udział. Zerknęłam na twój Instagram, ale nie jesteś specjalnie aktywna. 

Więcej

Maja Kleczewska Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Maja Kleczewska Fot. PAP/Vladyslav Musiienko

Maja Kleczewska nową dyrektorką Teatru Powszechnego

K.K.: Szczerze mówiąc, to jest coś, czego chcę się nauczyć. Uważam, że jestem na dobrej drodze, bo powoli zaczęłam się otwierać. Kiedyś bardzo mnie to krępowało i niechętnie opowiadałam o sobie. Trochę czasu zajęło mi, żeby zrozumieć, że chowanie się w kącie, niekoniecznie mi pomoże. Ale też wychodzę z założenia, że nic na siłę. Chciałabym, żeby to było spójne ze mną. Dlatego na Instagrama też sobie szukam swojej ścieżki.

PAP Life: Na Instagramie napisałaś o sobie: chrześcijanka, mama, weganka, miłośniczka roślin, aktorka. Dlaczego na pierwszym miejscu wymieniłaś wiarę?

K.K.: Dlatego, że to jest fundament mojego życia i mam taką potrzebę, żeby o tym mówić. Jeśli miałam w kilku słowach opisać, co jest dla mnie najważniejsze i co stanowi o tym, kim jestem, to bez tego by się nie dało.

PAP Life: Wiara zawsze była dla ciebie tak ważna? 

K.K.: Miałam okresy zwątpienia i buntu. To też była długa i zawiła droga do miejsca, w którym jestem. Ale wiara zdecydowanie mi pomaga, daje siłę. Życie generalnie nie jest łatwe. 

PAP Life: Zwłaszcza, jak zdarza się taki dzień jak dziś, kiedy trzeba przetrawić odmowę. 

K.K.: Dzisiaj akurat nie jest to jakoś szczególnie trudne, tym bardziej że wcześniej dostałam równolegle inną propozycję. Jeszcze wczoraj myślałam, że będę musiała wybierać pomiędzy dwoma projektami. Teraz dylemat sam się rozwiązał. Uważam, że sytuacja, kiedy jestem brana pod uwagę do głównych ról, mam możliwość próbowania, jest dla mnie i tak wielkim wyróżnieniem. Myślę, że jest garstka aktorów, którzy mają to szczęście. Naprawdę doceniam wszystko, co mnie spotyka. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ ag/ kp/

Karolina Kominek – aktorka teatralna i filmowa, absolwentka krakowskiej PWST (2009). Jako 19-letnia studentka zadebiutowała główną rolą w spektaklu TVP „Inka 1946”, który przyniósł jej uznanie krytyki. Trzykrotnie zagrała pierwszoplanowe role w fabularnych filmach artysty i reżysera Wilhema Sasnala. Ostatnio mogliśmy ją oglądać w serialach „Zatoka szpiegów” i „Matki pingwinów”. W serialu „Czarne stokrotki” (od 3 stycznia na Canal+) wcieliła się w postać głównej bohaterki, Leny. Ma 38 lat.

Galeria (3)

  • Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+
    1/3

    Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+

  • Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+
    2/3

    Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+

  • Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+
    3/3

    Kadr z serialu "Czarne stokrotki". Źródło: materiały prasowe Canal+

Zobacz także

  • Anna Kaczmarczyk. Fot. Wojciech Węgrzyn
    Anna Kaczmarczyk. Fot. Wojciech Węgrzyn

    Anna Karczmarczyk z serialu „Czarna śmierć”: jestem dzieckiem szpitalnym [WYWIAD]

  • Joanna Kulig. Fot. PAP/EPA/ETTORE FERRARI
    Joanna Kulig. Fot. PAP/EPA/ETTORE FERRARI

    Joanna Kulig opowiedziała o kolejnym projekcie z Pawłem Pawlikowskim

  • Aktorka Dominika Ostałowska. Fot. PAP/Radek Pietruszka
    Aktorka Dominika Ostałowska. Fot. PAP/Radek Pietruszka

    Dominika Ostałowska po raz pierwszy w karierze aktorskiej staje na scenie sama [WIDEO]

  • Kadr z filmu "Piernikowe serce", Katarzyna Żak. Fot. Agnieszka Zegier/materiały prasowe
    Kadr z filmu "Piernikowe serce", Katarzyna Żak. Fot. Agnieszka Zegier/materiały prasowe
    Specjalnie dla PAP

    Katarzyna Żak: pozwoliłam córkom na dokonywanie własnych wyborów [WYWIAD]

Serwisy ogólnodostępne PAP