O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Richard Linklater: kręcąc film "Nouvelle Vague", czułem się trochę jak debiutant

Kręcąc "Nouvelle Vague", czułem się trochę jak debiutant. Musiałem zapomnieć o wszystkim, co wiem - powiedział Richard Linklater. Jego film o kulisach powstania "Do utraty tchu" Jeana-Luca Godarda walczy o Złotą Palmę podczas 78. festiwalu w Cannes.

Reżyser Richard Linklater. Fot. PAP/EPA/SEBASTIEN NOGIER / POOL
Reżyser Richard Linklater. Fot. PAP/EPA/SEBASTIEN NOGIER / POOL

Zapytany kiedyś o swoją debiutancką fabułę "Do utraty tchu", Jean-Luc Godard odparł, że wysadził w niej w powietrze wszystko, co do tej pory oglądaliśmy na ekranie – dziewczyny, gangsterów, samochody, raz na zawsze kładąc kres anachronicznemu "kinu papy". Dzisiaj obraz z 1960 r. uważany jest za jedno z najważniejszych osiągnięć francuskiej Nowej Fali. Wzorowana na kinie noir opowieść o młodym mężczyźnie, który zabija policjanta, zachwyca nonszalanckim stylem, swobodną konstrukcją dramaturgiczną i niekonwencjonalnymi postaciami. Ale okoliczności powstania legendarnego dzieła to osobna historia, która także zasługuje na film. Z takiego założenia wyszedł Richard Linklater, amerykański reżyser i scenarzysta trzykrotnie nominowany do Oscara.

Narodziny "Nouvelle Vague"

W "Nouvelle Vague" oglądamy Godarda (w tej roli Guillaume Marbeck) jako 29-latka piszącego do pisma "Cahiers du Cinema". Mężczyzna ma już na swoim koncie pierwsze krótkie metraże i chciałby sprawdzić się w dłuższej formie. Jest trochę zazdrosny, że jego koledzy – Francois Truffaut (Adrien Rouyard), Claude Chabrol (Antoine Besson), Eric Rohmer (Come Thieulin) – dostali już szansę od losu, a on nie. Pewnego dnia otrzymuje od Truffauta scenariusz luźno inspirowany artykułem prasowym o paryskim zabójcy. W roli głównej postanawia obsadzić Jeana-Paula Belmondo (Aubry Dullin), którego wypatrzył w barze. Godard poprawia tekst kolegi, tworzy kolejne wersje, po czym wyrzuca je do kosza. Choć dysponuje skromnym budżetem i ma tylko 20 dni zdjęciowych, nie czuje presji. Na bieżąco pisze sceny, a gdy nie czuje weny, odsyła aktorów do domu. Jego spontaniczny styl pracy, przyjmowany ze spokojem przez Belmondo, jest trudny do zaakceptowania dla Jean Seberg (Zoey Deutch), amerykańskiej aktorki grającej Patricię. Z kolei producenta Georgesa de Beauregarda (Bruno Dreyfurst) doprowadza na skraj załamania nerwowego.

Dla Linklatera realizacja "Nouvelle Vague" była podróżą w czasie. Razem ze scenarzystką Michele Halberstadt chciał, by publiczność przeniosła się do 1959 r., gdy rozpoczęła się produkcja obrazu. "Wychowałem się w Austin, w Teksasie. Tworzyliśmy z kolegami grupę kinomanów. Obrazy Nowej Fali wywarły ogromny wpływ na mnie i moje kino. Uosabiały twórczą wolność i autorski sznyt. Jak już kiedyś wspomniałem, darzę filmy miłością. Od dawna uważałem, że jeśli zawodowo zajmuję się ich realizacją, powinienem poświęcić przynajmniej jeden obraz dziełu, które inspiruje kolejne pokolenia filmowców. "Do utraty tchu" to część historii kinematografii, a zarazem nowoczesny, świeży obraz. Przełom lat 50. i 60. był wspaniałym momentem dla francuskiego kina. Cieszę się, że dzięki bogatej dokumentacji mogłem dowiedzieć się o nim tak wiele. Dla każdego z nas był to interesujący projekt badawczy" – powiedział reżyser podczas niedzielnej konferencji prasowej towarzyszącej światowej premierze obrazu.

Od marzenia do rzeczywistości

Linklater po cichu liczył, że festiwalowe życie jego dzieła rozpocznie się w Cannes – miejscu odwiedzanym kiedyś przez Godarda, Truffauta i innych przedstawicieli francuskiej Nowej Fali. "Jeszcze dziesięć lat temu, gdy film pozostawał w sferze planów, było inaczej. Wyobrażałem sobie, że obejrzą go z napisami ludzie w różnych miejscach świata, ale na pewno nie zdobędzie przychylności Francuzów. A jednak znalazłem tutaj entuzjastycznych partnerów, którzy bardzo zaangażowali się w produkcję. Wiedziałem, że ma to być mój film, więc nie mogę naśladować Godarda. A jednocześnie muszę oddać styl tamtych czasów. To był szalony pomysł, ale filmowcy właśnie tacy są. Miałem wspaniałą ekipę i obsadę. I wierzcie mi lub nie, ale kwestia języka nie była dla mnie zmartwieniem" – zapewnił.

Reżyser podkreślił, że na planie "Nouvelle Vague" czuł się trochę jak debiutant. "Musiałem zapomnieć o wszystkim, co wiem. Wczoraj wieczorem powiedziałem przyjacielowi, że kręcąc ten film, czułem się jakbym znowu miał 20 lat. Ciekawie było odciąć się od dotychczasowych doświadczeń, wyobrazić sobie, że robię to po raz pierwszy. Również pod względem technicznym było to interesujące doświadczenie. Sposób prowadzenia kamery, portretowania postaci – wszystko zaczerpnęliśmy z okresu, o którym opowiadamy. Przypomniałem sobie, jak to jest być młodym reżyserem, podekscytowanym możliwościami, jakie otrzymał. Pewnym siebie, a zarazem trochę powątpiewającym. To dziwny etap kariery. Trzeba wierzyć w siebie, ponieważ nikt inny w nas nie wierzy" – zwrócił uwagę.

Casting i magia kina

Twórca wspominał również przygotowania do zdjęć. "Najpierw latami myślimy o filmie, ale gdy już zaczniemy pracę, wszystko dzieje się szybko. Przez rok poprzedzający zdjęcia wielokrotnie przyjeżdżałem do Paryża. Poznawałem ludzi, ekipę. Podczas castingu zwracałem uwagę na podobieństwo do postaci. Aktorzy musieli w jakimś stopniu przypominać bohaterów. Oczywiście, musieli także być świetni w swoim fachu. Dla mnie kino to magia i tego szukam u aktorów. Muszę im wierzyć. W tym wypadku tak było. Nawet podczas pierwszych prób stolikowych nie miałem wątpliwości, że dokonałem właściwego wyboru. Byli wiarygodni. Uwielbiam ich wszystkich" – stwierdził.

Pytany, czy platformy streamingowe mogą zagrozić kinu, Linklater odparł, że filmy były i pozostają doświadczeniem wspólnotowym. "Każdy reżyser tworzy obrazy dla publiczności. Pokładam wielką nadzieję w młodym pokoleniu, które kocha filmy. Młodzi ludzie chodzą do kina, chętnie dyskutują o filmach. Jestem optymistą. Wierzę, że kino się odradza. Oczywiście, wokół dzieją się straszne rzeczy. Ale życie zawsze było pełne napięć, zagrożeń. Potrzebujemy kina fabularnego. Teraz wykorzystuje ono bardziej zaawansowane technologie niż kiedykolwiek. Filmy żyją bardzo długo. Kino jest niczym Kościół" – ocenił.

"Nouvelle Vague" rywalizuje o Złotą Palmę m.in. z "Eagles Of The Republic" Tarika Saleha, "Eddingtonem" Ariego Astera, "La petite derniere" Hafsi Herzi, "Romerią" Carli Simon i "The Secret Agent" Klebera Mendoncy Filho. Rozstrzygnięcie konkursu głównego nastąpi w sobotę 24 maja. Najlepszy obraz wyłonią: francuska aktorka Juliette Binoche (przewodnicząca jury), amerykańska aktorka Halle Berry, indyjska reżyserka i scenarzystka Payal Kapadia, włoska aktorka Alba Rohrwacher, francusko-marokańska pisarka Leila Slimani, reżyser, scenarzysta i producent Dieudo Hamadi z Demokratycznej Republiki Konga, południowokoreański reżyser i scenarzysta Hong Sang-soo, meksykański reżyser, scenarzysta i producent Carlos Reygadas oraz amerykański aktor Jeremy Strong.

Z Cannes Daria Porycka (PAP)

dap/ wj/ ep/

Zobacz także

  • Sergi López. Fot. PAP/	EPA/MOHAMMED BADRA
    Sergi López. Fot. PAP/ EPA/MOHAMMED BADRA
    Specjalnie dla PAP

    Sergi López: „Sirat” pokazał mi, że tworzenie filmu może być podróżą duchową [WYWIAD]

  • Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Andrzej Jackowski
    Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Andrzej Jackowski

    Duża awaria energetyczna na południu Francji, m.in. w Cannes

  • Denzel Washington. Fot. PAP/EPA/VALERY HACHE / POOL
    Denzel Washington. Fot. PAP/EPA/VALERY HACHE / POOL

    Denzel Washington odebrał w Cannes Honorową Złotą Palmę. „To dla mnie totalne zaskoczenie” [WIDEO]

  • Oliver Laxe Fot. PAP/EPA/SEBASTIEN NOGIER/POOL
    Oliver Laxe Fot. PAP/EPA/SEBASTIEN NOGIER/POOL
    Specjalnie dla PAP

    Festiwal w Cannes. Oliver Laxe: w filmie "Sirat" zabieram widzów w duchową podróż

Serwisy ogólnodostępne PAP