Polarniczka: przedświąteczne porządki nie omijają też uczestników wypraw polarnych
Uczestnicy całorocznych wypraw do polskich stacji w Arktyce i Antarktyce przygotowują się do Bożego Narodzenia wcześniej, zabierając ze sobą produkty na potrawy czy prezenty. Potem na miejscu nie omijają ich porządki, z myciem okien włącznie – opowiadała w Studiu PAP polarniczka Dagmara Bożek.
Popularyzatorka wiedzy o polarnictwie opowiadała w poniedziałkowym Studiu PAP o świętach polskich polarników, którzy spędzają Boże Narodzenie w Polskiej Stacji Polarnej Hornsund na Spitsbergenie (na północy, w Arktyce) albo w Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego na Wyspie Króla Jerzego w Antarktyce. Jak wskazała, samą Wigilię w Polskiej Stacji Polarnej spędza około 10 osób – członkowie grupy zimującej, w trakcie nocy polarnej. Inaczej jest na południu – tam Boże Narodzenie przypada na środek sezonu letniego, więc w stacji przebywa nawet 30-40 osób.
- Zimownicy i letnicy przygotowują się do świąt wcześniej. Kucharze na obu stacjach są bardzo mocno zaangażowani, jest planowanie, kto co ugotuje, kto co przygotuje – opowiada Dagmara Bożek. Dodała, że polarnicy pochodzą z całej Polski, dzięki temu każdy dzieli się swoimi przepisami i tradycjami.
- Oczywiście porządki też muszą być – mieliśmy grafiki porządkowe, kto co sprzątnie, mycie okien, mycie podłóg, czyli takie naprawdę bardzo tradycyjne (zadania) – powiedziała. Ubiera się też sztuczną choinkę.
Prezenty również są. – Ci bardziej przezorni, którzy pakowali się na cały rok z kalendarzem w ręku, mają prezenty dla współzimowników czy innych osób na stacji. Ci, którzy na przykład takich prezentów nie zakupili wcześniej, mogą zrobić rękodzieło i to też jest fantastyczne; zrobione ręcznie prezenty są przepiękne – podkreśliła polarniczka.
Nie brakuje sianka pod obrusem, łamania się opłatkiem, śpiewania kolęd. W ocenie Dagmary Bożek jest to czas „mocno jednoczący ludzi”, którzy bez względu na przekonania religijne celebrują wspólnie święta.
Pytana, czy jest szansa na wypatrzenie pierwszej gwiazdki, odpowiedziała, że z tym bywa trudno. Jak bowiem tłumaczyła, w Hornsundzie w trakcie nocy polarnej gwiazd jest bez liku i trudno stwierdzić, która jest pierwsza. Za to w Stacji Arctowskiego dzień jest wtedy bardzo długi i zasiada się do wieczerzy wigilijnej jeszcze jak jest jasno.
Dagmara Bożek przed kilkoma laty sama brała udział w dwóch całorocznych wyprawach do obu wspomnianych stacji. Jej główne skojarzenia ze świętami na wyprawach to „pyszności wigilijne praktycznie z każdej części Polski”. Święta na obu stacjach pamięta jako obchodzone tradycyjnie.
– To jest takie miejsce szczególne, gdzie jest malutki kawałek Polski, z dala od kraju, gdzie pracuje wąska grupa ludzi, którzy na jakiś czas stają się dla siebie rodziną. I żeby podkreślić łączność z krajem, z bliskimi, starają się jak najbardziej uroczyście obchodzić te święta Bożego Narodzenia - powiedziała.
Rozmówczyni przyznała, że właśnie czas Bożego Narodzenia szczególnie przypomina o bliskich, którzy zostali w kraju. - Spitsbergen, te powiedzmy trzy tysiące kilometrów w linii prostej (z Polski), to jeszcze jest do wyobrażenia, ale na Arctowskim ja naprawdę czułam się bardzo daleko, (…) co potęgowało tę samotność właśnie w taki szczególny czas, jakim są święta Bożego Narodzenia – podkreśliła. Stację Arctowskiego od Warszawy w linii prostej dzieli ponad 14 tys. km.
Popularyzatorka doprecyzowała też, że stacje nie znajdują się stricte na biegunach, a w strefach podbiegunowych. Stacja Hornsund ma do bieguna ok. 1,6 tys. km, a Stacja Arctowskiego – 3 tys.
Jak stwierdziła Dagmara Bożek, udział w wyprawach polarnych wciąga. – Przebywanie w tak wyjątkowych okolicznościach, jeszcze jak te wyprawy się ze sobą zżyją i trafimy naprawdę na bratnie dusze – to wszystko powoduje, że chce się tam wracać. Piękno rejonów polarnych to jest coś, co bardzo zmienia osobowość człowieka, zmienia jego sposób postrzegania świata, poziom wrażliwości. I tutaj, w naszej zabieganej rzeczywistości, czasami tego brakuje, brakuje tej ciszy, brakuje tej zadumy, brakuje tego oddechu, tej chwili, żeby przystanąć i zastanowić się nad niektórymi kwestiami – powiedziała polarniczka.
Na pytanie, czego życzą sobie podczas świąt polarnicy, ci będący tam, w terenie - polarniczka odpowiedziała: – To, co wtedy się przewijało, to życzy się dobrego powrotu i dobrego ułożenia spraw po powrocie. (…) Natomiast jak polarnicy tutaj będący składają sobie życzenia, to bardzo często życzymy sobie świętego spokoju. Na zasadzie takiego spokoju, jaki był tam – podkreśliła.
Oprócz swojego zaangażowania w popularyzację wiedzy o polarnictwie Dagmara Bożek jest również inicjatorką projektu Polarniczki, pokazującego historię polskich badaczek rejonów polarnych. Jak opowiadała, jeszcze w 2019 r., kiedy zaczynała, słyszała od osób odpowiedzialnych za logistykę, że wciąż trzeba zachęcać potencjalne kandydatki do udziału w wyprawach albo do ubiegania się o rolę kierownika.
– Teraz mam wrażenie, że panie się zgłaszają też już same i to jest dobre, bo to jest takie miejsce, gdzie liczą się przede wszystkim kwalifikacje; natomiast każdy z nas te kwalifikacje ma i nie powinien się obawiać, że to nie jest miejsce dla niego. Cieszę się, że może trochę też projekt Polarniczki przyczynił się do nabrania tej śmiałości – podkreśliła Dagmara Bożek.
Agnieszka Kliks-Pudlik (PAP)
akp/ bar/ ktl/