O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Kasper Tuxen Andersen: „Wartość sentymentalna” opowiada o tym, co poświęcamy dla sztuki [WYWIAD]

Joachim Trier dba o swoją filmową rodzinę. To nie przypadek, że w „Wartości sentymentalnej” postanowił opowiedzieć o tym, z czym wiąże się bycie artystą i co poświęcamy dla sztuki - powiedział PAP duński operator Kasper Tuxen Andersen. Film zaprezentowano na 33. festiwalu EnergaCamerimage w Toruniu.

Joachim Trier wraz z ekipą filmową i obsadą "Wartości sentymentalnej" w Cannes. Fot. EPA/GUILLAUME HORCAJUELO
Joachim Trier wraz z ekipą filmową i obsadą "Wartości sentymentalnej" w Cannes. Fot. EPA/GUILLAUME HORCAJUELO

Akcja opowieści rozpoczyna się w domu należącym od pokoleń do rodziny Borgów. Aktorka Nora (w tej roli Renate Reinsve) i jej siostra Agnes (Inga Ibsdotter Lilleaas) przyjmują od bliskich kondolencje po śmierci matki. Niespodziewanie na stypie pojawia się ich ojciec Gustav (Stellan Skarsgard). Mężczyzna – będący niegdyś uznanym reżyserem filmowym – lata temu porzucił rodzinę. Kobiety nie mogą zrozumieć, dlaczego nagle postanowił odnowić z nimi kontakt – naprawdę liczy na przebaczenie czy zależy mu wyłącznie na mieszkaniu, które formalnie jest jego własnością? Pewnego dnia Gustav mówi Norze, że napisał specjalnie dla niej scenariusz luźno inspirowany życiem jego matki. Prosi, by córka zagrała główną rolę. Ta odmawia. Wkrótce dowiaduje się, że Gustav powierzył to zadanie młodej, obiecującej aktorce hollywoodzkiej Rachel Kemp (Elle Fanning). Zdjęcia do filmu mają powstawać w domu Borgów, co dodatkowo komplikuje rodzinne relacje.

PAP: Dopiero co przyjechałeś do Polski, gdy gruchnęła wieść, że „Wartość sentymentalna” została liderem nominacji do Europejskich Nagród Filmowych. To chyba wspaniały moment dla każdego twórcy?

Kasper Tuxen Andersen: Tak, jestem szczerze podekscytowany tą wiadomością. Od czasu canneńskiej premiery nasz film jest bardzo życzliwie przyjmowany przez widzów. Joachim, aktorzy i producenci wciąż podróżują z nim po świecie. Ja nie uczestniczyłem w tych wyprawach, potrzebowałem czasu dla rodziny. Obejrzałem „Wartość sentymentalną” w Cannes i miesiąc temu w Londynie. Cieszę się, że teraz nadarzyła się okazja do kolejnego spotkania z publicznością. Cudownie jest wiedzieć, że ludzie czują więź z bohaterami. Przyjazd na festiwal EnergaCamerimage przypomniał mi, że stworzyliśmy coś poruszającego.

PAP: Osobnym bohaterem fabuły jest stary, drewniany, tajemniczy dom Borgów. Precyzyjniej mówiąc, bohaterką, ponieważ w szkolnym eseju Nora wyobrażała go sobie jako kobietę. Głos z offu przybliża nam historię budynku i kilku pokoleń jego mieszkańców. Jak odkryliście z Joachimem Trierem to miejsce?

K.T.A.: Joachim znał je już wcześniej. Nakręcił tam finałową sekwencję „Oslo, 31 sierpnia”. Ale wcale nie był to dla niego oczywisty wybór. Zanim wybrał lokację, obejrzeliśmy 20-30 innych budynków. Podjęcie decyzji ułatwiła praca nad scenariuszem, którego współautorem jest Eskil Vogt. Joachim musiał wyobrazić sobie konkretną przestrzeń, rozkład pomieszczeń, w których rozgrywać się będzie akcja. Wtedy przypomniał sobie o domu przypominającym drewnianą chatę ze „Zwierciadła” Andrieja Tarkowskiego. Mnie ten budynek, utrzymany w „stylu smoka”, skojarzył się z Willą Śmiesznotką z bajki „Pippi Pończoszanka”. Uwielbiamy Tarkowskiego i Pippi, więc uznaliśmy, że to dokładnie ten klimat! Dom jest położny na wzgórzu, z dala od innych budynków. Otacza go dziki ogród. Przebywając tam, ma się poczucie, jakby siedziało się pod zielonym niebem. Jakby budynek lewitował między chmurami.

PAP: Pracując nad warstwą wizualną, jakie podejście przyjąłeś?

K.T.A.: Interesują mnie przede wszystkim prawda i autentyzm. Jestem wielkim zwolennikiem naturalnego światła. Gdybym mógł, kręciłbym sceny o odpowiedniej porze dnia i wszystko byłoby proste. Oczywiście, w niektórych sekwencjach musiałem odejść od tej idei i wykreować naturalne światło. Staraliśmy się wybrać takie oświetlenie, które nada scenie odpowiedniego nastroju. Poza tym sporo eksperymentowaliśmy. Nie tylko z dniem i nocą, ale też porami roku. Kręciliśmy film trzy miesiące, więc światło musiało uwzględniać zmiany sezonów.

PAP: Masz sporo wspólnego z Joachimem Trierem. On jest synem dźwiękowca i dokumentalistki. Plan zdjęciowy to jego naturalne środowisko. Ty zaczynałeś jako aktor. Miałeś zaledwie 13 lat, gdy otrzymałeś pierwszą główną rolę. Wspólnota doświadczeń spowodowała, że świetnie się dogadujecie?

K.T.A.: Tak, mamy podobne wrażliwości i priorytety. Podobne rzeczy nas poruszają. Jesteśmy dobrymi kumplami. Joachim dba o swoją filmową rodzinę – ale nie jest to mafijna rodzina! On po prostu lubi ludzi, co widać w jego filmach. To nie przypadek, że postanowił opowiedzieć o tym, z czym wiąże się bycie artystą i co poświęcamy dla sztuki. On nawet w trakcie pracy nad dużą produkcją zawsze znajduje czas na rozmowę. Nie wstydziłbym się opowiedzieć mu o czymś ważnym dla mnie, choć niekoniecznie związanym z filmem. Wiem, że znalazłbym w nim przyjaciela. A nie zwykłem brać takich rzeczy za pewnik.

PAP: Dobrze bawiliście się, robiąc film o kulisach pracy filmowca?

K.T.A.: To była czysta przyjemność. Mam na myśli zarówno skierowanie kamery w drugą stronę, jak też wymyślanie, jakie kino powinien tworzyć Gustav Borg. Dość szybko zdecydowaliśmy, że fragmenty rozgrywające się współcześnie nakręcimy z ręki. Joachim rozwinął ten styl z Jakobem Ihre w swoich pierwszych filmach. Uważam, że połączenie tego typu ujęć - bliskich kinu dokumentalnemu - z echem dzieł mistrzów kina europejskiego lat 60. i 70. to przepiękna mieszanka. Trochę już bawiliśmy się tym w „Najgorszym człowieku na świecie”, ale tym razem poszliśmy dalej. A zarazem było to spore wyzwanie. Jedna ze scen rozgrywała się w pędzącym pociągu, a druga – na planie, który stworzyliśmy pod koniec. Do tego stopnia zaangażowaliśmy się w udawanie, że Gustav Borg istniał naprawdę, że czuliśmy się jakbyśmy pracowali w jego ekipie.

PAP: Za muzykę do filmu odpowiada Hania Rani. Miałeś okazję poznać ją osobiście?

K.T.A.: Spotkaliśmy się miesiąc temu na londyńskim pokazie. Nie mogliśmy się nagadać. To wspaniała, niezwykle utalentowana osoba. Jeśli muzyka idealnie współgra z obrazem, nie myśli się o niej zbyt dużo. Kiedy oglądałem film po raz pierwszy, dotarł do mnie jedynie mały ułamek pracy Hani. Ona po prostu jest świetna w tym, co robi.

PAP: „Wartość sentymentalna” jest odległa od twojej poprzedniej pracy – „Wybrańca” w reżyserii Aliego Abbasiego. Gdy otrzymałeś propozycję realizacji tak bezkompromisowego, odważnego filmu o Donaldzie Trumpie i jego mentorze Royu Cohnie, miałeś moment zawahania? Czy dla osoby obdarzonej tak punkrockową duszą była to niezwykle kusząca propozycja?

K.T.A.: Nie wahałem się nawet przez chwilę. Miałem już za sobą doświadczenie zebrane na planie „Najgorszego człowieka na świecie”. Byłem dumny ze współpracy z Joachimem. Ale wątpiłem, czy kiedykolwiek dostanę szansę zrobienia czegoś kompletnie innego. Propozycja od Aliego bardzo mnie ucieszyła. Postanowiłem wykorzystać tę okazję. Obaj mieszkaliśmy w Danii, ale na czas zdjęć musieliśmy przenieść się do Toronto. Postanowiliśmy więc zostać współlokatorami. Przez cztery miesiące jedliśmy razem śniadania, obiady i kolacje, pracując nad filmem 24 godziny na dobę. Jestem szczęśliwy, że mogłem zrobić z nim ten film.

Większość obrazów, które kocham, to dramaty rodzinne. Niezależnie od tego, czy mówimy o Donaldzie Trumpie czy nie – rdzeniem każdego z nas jest rodzina. W końcu to ona nas kształtuje. Jestem przekonany, że między „Wartością sentymentalną” i „Wybrańcem” istnieje wspólny mianownik. Jednak pod względem estetycznym te filmy leżą na przeciwległych biegunach. Byłoby słabo, gdybyśmy potraktowali film o Donaldzie Trumpie jak kino biograficzne, w którym musi być ładne oświetlenie. Zamiast stworzyć stylowy obraz, spróbowaliśmy sprawić wrażenie, że film powstawał w czasach, o których opowiada. Nigdy nie czułem się na planie tak wolny jak wtedy.

PAP: Urodziłeś się i wychowałeś w Kopenhadze, która jest wyjątkowym miastem, pełnym świetnego designu i pięknej architektury. Zastanawiałeś się, jak życie w takim miejscu ukształtowało twój gust i poczucie estetyki?

K.T.A.: Sporo podróżowałem w związku z moją pracą. Powroty do Danii zawsze były okazją do refleksji. W Skandynawii istnieje coś takiego jak prawo Jante. Ten zbiór zasad głosi, że nie należy uważać siebie za kogoś wyjątkowego. Każdy jest wyjątkowy na swój sposób. Jednak nie powinniśmy się chować, ponieważ mamy wiele powodów do dumy. Dla mnie, autora zdjęć filmowych, kluczowe jest, że Dania to mały kraj. Żeby stworzyć film, trzeba pozyskać pieniądze ze środków publicznych. Budżety są zawsze... dokładnie w sam raz. To uczy nas precyzji i minimalizmu w kwestii sprzętu. Nienawidzę sformułowania „tanie rozwiązania”. Powiem więc, że szukamy inteligentnych sposobów, by jak najprościej osiągnąć zamierzony cel. Jestem szczęśliwy, że wychowałem się w takim systemie. Bo naprawdę uważam, że coś w tym jest. Pracowałem na kilku planach zdjęciowych w Los Angeles. Tam codziennie podjeżdżają ciężarówki wypełnione sprzętem. A jednak reżyserzy, których spotkałem, kochają kino europejskie. Mają świadomość, że do realizacji ich wizji nie potrzeba aż 80 skrzyń.

PAP: Jakie miejsca w Kopenhadze najchętniej odwiedzasz, szukając inspiracji?

K.T.A.: Od pięciu lat nie mieszkam w Kopenhadze. Razem z żoną spędziliśmy rok w Nowym Jorku i Los Angeles. Później wróciliśmy do Danii, ale przenieśliśmy się na wieś. Teraz mamy najwspanialszych sąsiadów pod słońcem. Choć nie żyjemy z nimi pod jednym dachem, stanowimy niemal kolektyw. Przeprowadzka spowodowała, że niewiele czasu spędzam w Kopenhadze. Jednak wciąż ją odwiedzam, ponieważ pracuję nad własnym projektem o domu, w którym mieszkałem w dzieciństwie. Ten pomysł narodził się jeszcze przed „Wartością sentymentalną”. Dzięki niemu mogłem wnieść coś do filmu Joachima. Uważam, że powroty do miejsca, w którym się wychowaliśmy, są ważne. Pozwalają nam pamiętać o tym, kim byliśmy. Dorastałem w Østerbro – północno-wschodniej części miasta, położonej w pobliżu Kartoffelrækkerne, parków i jezior. W tej dzielnicy panuje paryski klimat. Mieszkania są bardzo przestronne, klasycystyczne. W pobliżu mieści się Ogród Królewski – więc gdybym miał wybrać jedno miejsce, wskazałbym właśnie go. W czasach mojej młodości brało się koce, piwo i przesiadywało pod gołym niebem, chłonąc atmosferę miasta.

Rozmawiała Daria Porycka

Kasper Tuxen Andersen jest operatorem i aktorem, absolwentem Duńskiej Szkoły Filmowej. Stworzył zdjęcia m.in. do „Jeźdźców sprawiedliwości” Andersa Thomasa Jensena, „Wybrańca” Aliego Abbasiego, „Najgorszego człowieka na świecie” i „Wartości sentymentalnej Joachima Triera, a także filmów krótkometrażowych, reklam i teledysków.

„Wartość sentymentalna”, doceniona Grand Prix podczas tegorocznego festiwalu canneńskiego, trafi do polskich kin 27 lutego 2026 r. W grudniu obraz będzie można oglądać na pokazach przedpremierowych. Jego dystrybutorem jest M2 Films.

33. festiwal EnergaCamerimage potrwa do soboty. Patronem medialnym wydarzenia jest Polska Agencja Prasowa. (PAP)

dap/ wj/ grg/

Zobacz także

  • Operator filmowy i reżyser Andrzej Bartkowiak. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
    Operator filmowy i reżyser Andrzej Bartkowiak. Fot. PAP/Marian Zubrzycki

    Operator filmowy Andrzej Bartkowiak odsłonił swoją gwiazdę na Piotrkowskiej w Łodzi

  • Quentin Tarantino Fot. PAP/EPA/GUILLAUME HORCAJUELO
    Quentin Tarantino Fot. PAP/EPA/GUILLAUME HORCAJUELO

    Quentin Tarantino wskazał najlepsze filmy XXI wieku

  • Fot. PAP/EPA/MIKE NELSON
    Fot. PAP/EPA/MIKE NELSON

    „Toy Story” kończy 30 lat [WIDEO]

  • Kristen Stewart. Fot. EPA/MOHAMMED BADRA
    Kristen Stewart. Fot. EPA/MOHAMMED BADRA
    Specjalnie dla PAP

    Kristen Stewart: „Chronologia wody” jest metaforą samostworzenia

Serwisy ogólnodostępne PAP