Region Europy Środkowo-Wschodniej ma potencjał do wzrostu - PKO TFI (opinia)
Region Europy Środkowo-Wschodniej ma potencjał, żeby stać się najciekawszym regionem na świecie. Zdecydowanie poprawiła się atrakcyjność wycen części sektorów - uważa Karol Chrystowski, zarządzający portfelem w PKO TFI.
Karol Chrystowski z PKO TFI brał udział w dziewiątej z cyklu debacie PAP Biznes "Strategie rynkowe TFI 2016". Partnerem merytorycznym debaty były Analizy Online.
"Region szeroko pojętej Europy środkowo-wschodniej ma potencjał na bycie najciekawszym regionem. Mieliśmy tutaj do czynienia z wieloletnią bessą, w jednym państwach większą, w innych mniejszą, mamy, może nie we wszystkich sektorach, ale w dużej ich części do czynienia z bardzo atrakcyjnymi wycenami" - powiedział Chrystowski.
W jego opinii, Europa Środkowo-Wschodnia jest atrakcyjna w porównaniu z innymi rynkami, np. Azja nadal jest absurdalnie droga, a problemy makroekonomiczne na tym kontynencie są dużo większe niż w naszej części Europy.
"Region ten jest, jeśli nie bezpośrednio, to jak najbardziej pośrednio beneficjentem drukowania europejskich pieniędzy. Jest to zaplecze produkcyjne dla gospodarki niemieckiej i innych głównych gospodarek Europy Zachodniej, a także wszelkich inwestycji finansowych" - powiedział zarządzający PKO TFI.
"Jeżeli ktoś w ogóle chce mieć ryzyko w akcjach, to myślę, że ten region może pozytywnie zaskoczyć w tym roku" - dodał.
Karol Chrystowski uważa, że na podwyżki stóp w USA trzeba patrzeć w kontekście globalnym.
"Rynek nie działa pod wpływem naturalnych sił popytu i podaży, tylko pod wpływem trzech banków centralnych. Podnoszenie stóp w USA rodzi pytanie nie o to, jak wytrzyma to amerykańska gospodarka, tylko chińska" - powiedział.
W ocenie zarządzającego portfelem PKO TFI problemem dla świata jest rosnące zadłużenie rynków wschodzących, w tym Chin, a także kilku jego azjatyckich sąsiadów.
W ocenie Karola Chrystowskiego bardzo istotną kwestią jest, jak długo przy wzmacniającym się dolarze wytrzymają rynki wchodzące.
"Rynek nie działa pod normalnymi prawami podaży i popytu, ale pod dyktando trzech głównych banków centralnych. Jest bardzo istotną kwestią, przy potencjalnie wzmacniającym się dolarze, zakładając że będziemy ten trend kontynuowali, jak długo będą to wytrzymywały rynki wschodzące" - powiedział.
"Jak ktoś słusznie zauważył, kwestia podnoszenia stóp procentowych przez Fed to nie jest kwestia, jak to wytrzyma amerykańska gospodarka, ale jak wytrzymają to Chiny. Jak pokazały dwa ostatnie lata, to jest słaby punkt świata. Rynki wschodzące, ku zaskoczeniu wielu, o dziwo wytrzymały potężną deprecjację lokalnych walut, ale naszym zdaniem dużo więcej już nie wytrzymają" - dodał zarządzający PKO TFI.
Oceniając kondycję gospodarki Chin Karol Chrystowski zauważa, że to gospodarka z zadłużeniem rzędu 250 proc. PKB. Dodaje, że problemem nie jest tylko sam poziom zadłużenia, ale i trajektoria, jak do tego Chiny doszły.
"Od 2009 roku, od czasu kryzysu Lehman Brothers, Fed drukował pieniądze, łącznie kwota około 4,5 bilionów dolarów wyciągnęła nas do góry, ale jeśli spojrzymy na wzrost kredytów w Chinach, to tam było 8 bilionów dolarów. Więc główną drukarnią świata od 2009 roku były Chiny, a nie Stany Zjednoczone" - powiedział zarządzający PKO TFI.
Dodał, że nie było w historii żadnego kraju, który przy takim wzroście i poziomie kredytów nie zakończyłby absolutnym krachem finansowym.
"Chiny to na tyle duża gospodarka, bogata w rezerwy i zasoby, że do pewnego stopnia może tę dziurę zasypywać i popychać do przodu. Ale w moim przekonaniu w ciągu roku, dwóch lat to największe ryzyko, które nad nami wisi, którego nie da się w żaden sposób stimingować. Są ryzyka, o których wiemy, kiedy się wydarzą (wybory w USA, Brexit), ale Chiny większość rzeczy ogłaszają w weekend i któregoś razu możemy przyjść do pracy w poniedziałek i okaże się, że Chiny zdewaluowały juana o 15 proc. Co to będzie oznaczać dla wszystkich aktywów, to możemy sobie dopisać" - powiedział zarządzający PKO TFI.
Chrystowski uważa, że rynek obligacji skarbowych w Europie nie daje możliwości zarobku, a pewnym odchyleniem od normy są - coraz powszechniejsze - ujemne stopy procentowe.
"Trudno oprzeć się wrażeniu, że na europejskim rynku długu mamy do czynienia z absurdalną aberracją - połowa długu państw strefy euro operuje obecnie na ujemnej stopie. Doszło do tego, że ujemne oprocentowanie mają już dziewięcioletnie obligacje niemieckie. To wskazuje, moim zdaniem, że inwestor decydujący się na zakup takich papierów oczekuje, że na innych instrumentach straci więcej. Oczywiście obraz zaburza skupowanie papierów przez bank centralny" - powiedział
W ocenie Karola Chrystowskiego z PKO TFI, ocenianie atrakcyjności inwestycji w surowce z punktu widzenia analizy fundamentalnej mija się obecnie z celem.
"Zgodzę się, że ocenianie wartości surowców z punktu widzenia analizy fundamentalnej podaży i popytu jest akademicko może i ciekawe, ale abstrakcyjne w realnym rynku. W dużym stopniu surowce stały się instrumentami finansowymi trudnymi do przewidzenia, bo rządzonymi nie przez analityków, ale pasywne pieniądze, fundusze algorytmiczne, ETF" - powiedział Chrystowski.
Zdaniem Chrystowskiego szczyty na cenach ropy szybko nie wrócą, ale tak niskie poziomy cen jak 20 USD za baryłkę też są abstrakcyjne, gdyż podaż się szybko wyłącza. W jego ocenie wartość godziwa ropy to 40-60 USD za baryłkę. (PAP)
pr/