Tadeusz Kowalski z KRRiT: założenia do ustawy o mediach publicznych są już przygotowane

2023-12-27 17:37 aktualizacja: 2023-12-28, 07:49
Członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Tadeusz Kowalski, fot. PAP/Leszek Szymański
Członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Tadeusz Kowalski, fot. PAP/Leszek Szymański
Założenia do ustawy o mediach publicznych są już przygotowane. Ten dokument szczegółowo opisuje, jaki cel ma zostać osiągnięty. Nie twierdzę, że jest dogmatem, ale może być znakomitym początkiem poważnej rozmowy nt. reformy tych mediów - powiedział PAP prof. UW Tadeusz Kowalski, członek KRRiT.

W ub. tygodniu wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Joanna Scheuring-Wielgus mówiła w RMF FM o nowych ustawach dotyczących mediów publicznych, w tym o projekcie nowej ustawy medialnej, który wymaga dłuższych prac. Według wiceszefowej MKiDN, na pewno nie zakończą się one w ciągu najbliższych miesięcy. "To jest w naszym interesie, żeby ustawa dotycząca mediów publicznych była naprawdę skonsultowana, dobra, żeby przystawała do czasów, które mamy" – powiedziała.

O to, jakie zapisy powinny znaleźć się w ustawie regulującej rynek medialny w Polsce, PAP zapytała prof. UW Tadeusza Kowalskiego, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jak przyznał medioznawca, zapowiedzi dotyczące nowej ustawy medialnej "są bardzo różne". "Konsultacje w tej sprawie odbywały się od dwóch lat i są już przygotowane bardzo konkretne założenia do ustawy o mediach publicznych. Ten dokument liczy ok. 60 stron i szczegółowo opisuje, jaki cel ma zostać osiągnięty. Nie twierdzę, że jest dogmatem – bo podkreślam, to nie jest jeszcze tekst ustawy – ale może być znakomitym początkiem poważnej rozmowy nt. reformy tych mediów. Natomiast musi zapaść decyzja polityczna, jaki będzie status tych założeń. Oczywiście, na etapie przygotowania projektu należy poddać te rozwiązania konsultacjom społecznym" – zwrócił uwagę.

Członek KRRiT wskazał, że zasadniczym celem ustawy o mediach publicznych musi być ich uspołecznienie, czyli "uznanie, że najważniejszym czynnikiem w mediach publicznych są obywatele, a nie ich reprezentacja w postaci sił politycznych". Jego zdaniem, taka ustawa "powinna obejmować trzy podstawowe obszary". Pierwszy to kompetencje i organizacja KRRiT. "W tym zakresie proponuje się m.in. rotacyjność - skoro kadencja Rady trwa sześć lat, co trzy lata następowałaby wymiana połowy jej składu. Chodzi o to, by jednocześnie wszyscy nowi członkowie Rady nie musieli długo zapoznawać się z przepisami i zasadami funkcjonowania tylko, żeby odbywało się to płynnie dzięki transferowi wiedzy i doświadczenia. Być może logiczniej byłoby też, gdyby Senat wybierał dwóch - a nie jednego, jak obecnie - członków Rady, aby liczyła ona sześciu członków. Wtedy uchwały zapadałyby większością czterech głosów. Dzisiaj, gdy Rada składa się z pięciu członków, również potrzebne są cztery głosy, by uzyskać większość" – stwierdził. Dodał, że w ramach reformy KRRiT zostałaby przywrócona jej rola w zakresie powoływania organów zarządczych mediów publicznych. Powoływałaby ona w drodze otwartego naboru członków rad powierniczych i zatwierdzała przeprowadzony przez te rady wynik postępowania konkursowego na członków zarządów.

Drugi obszar – powiedział Kowalski – "powinien dotyczyć samej organizacji mediów publicznych". "Zgodnie z naszą koncepcją najważniejszym organem nadzorującym działalność tych mediów powinny być rady powiernicze, które łączyłyby kompetencje rad nadzorczych i rad programowych. Dotychczas rady nadzorcze skupiają się głównie na ocenie efektów gospodarowania, czyli planach finansowych, podziale zysku, ewentualnie pokryciu strat. Rady programowe w mediach publicznych często składają się z reprezentacji polityków i ekspertów wyznaczonych przez siły polityczne. Oznacza to, że jeśli pojawiają się propozycje uchwał, które są niewygodne dla aktualnie rządzących, to takie uchwały nie mogą być wdrażane. Rada powiernicza usuwałaby tę wadę, ponieważ miałaby bardzo istotne kompetencje stanowiące. Taka rada składałaby się z przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, środowisk twórczych, organizacji pozarządowych i – być może – w mniejszościowym zakresie przedstawicieli świata polityki" – tłumaczył.

Proponowane rozwiązania zakładają także "połączenie oddziałów terenowych TVP i rozgłośni regionalnych Polskiego Radia w osobne spółki, całkowicie niezależne, które byłyby spółkami mediów regionalnych". "Każda miałaby absolutną autonomię. Tam również powstawałyby rady powiernicze. One byłyby mniej liczne niż rada powiernicza na poziomie ogólnokrajowym, ale z zachowaniem tej zasady, że gdyby sejmiki mogły delegować po jednym przedstawicielu każdego klubu tworzącego sejmik, to zawsze przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego musiałoby być więcej. W zależności od sytuacji w poszczególnych regionach te rady mogłyby mieć różną liczebność. One również łączyłyby funkcje rad programowych i rad nadzorczych" – zaznaczył członek KRRiT.

Zgodnie z założeniami do ustawy o mediach publicznych rada powiernicza odpowiadałaby za przeprowadzenie konkursu i zaproponowanie zarządu mediów publicznych. "To byłaby zmiana ustrojowa, która szłaby w kierunku umocnienia mediów regionalnych, ożywienia lokalnych społeczności. Kanały tematyczne poszczególnych regionów podtrzymywałyby tradycję, kulturę, upowszechniały wiedzę o świecie, sprzyjały rozwojowi regionu, turystyki, przemysłu, inwestycji. Oddziały terenowe zazwyczaj były niedofinansowane. W nowym modelu otrzymywałyby publiczne pieniądze i samodzielnie, a nie za pomocą centrali w Warszawie, musiałyby nimi gospodarować" – powiedział Kowalski.

Każda ze spółek regionalnych miałaby delegować po jednym przedstawicielu do rady powierniczej mediów ogólnokrajowych, które powstałyby z połączenia Polskiego Radia i TVP. "Widzimy tu pole dla ogromnych oszczędności oraz zdecydowanej poprawy jakości. Przede wszystkim tak duże medium utworzyłoby wspólny newsroom, który obsługiwałby zarówno radio, telewizję, jak również internet. Byłaby wspólna administracja i działania komunikacyjne, marketingowe, rozwojowe. Dostrzegamy potrzebę zasadniczej redukcji tradycyjnego zakresu działania mediów, zwłaszcza telewizji, która obecnie nadaje 39 programów. Wydaje się to w żaden sposób nieuzasadnione i nie przekłada się na jakość programów, za to generuje ogromne koszty. Nie chcemy przesądzać, jakie kanały powinny istnieć – o tym powinien decydować zarząd – ale nie widzimy potrzeby, by było ich aż tyle" – podkreślił członek KRRiT.

W założeniach do ustawy uwzględniono też inwestycję w portal internetowy mediów publicznych, który "na bieżąco udostępniałby zasoby zarówno mediów ogólnokrajowych, jak i regionalnych". "Wzorem są dla nas silne organizacje medialne na świecie. W BBC każdy wyemitowany materiał w ciągu kilku minut znajduje się również w internecie. Oczywiście, to byłaby okazja do udostępnienia bogatych zbiorów archiwalnych Polskiego Radia i TVP. Taka usługa byłaby nieodpłatna, pozbawiona reklam. Oferowałaby wysoką jakość treści dla wszystkich zainteresowanych odbiorców we wszystkich grupach wiekowych" – wskazał medioznawca.

Trzecia kwestia, która miałaby zostać ujęta w nowych przepisach, to model finansowania mediów publicznych. "Nasza propozycja nawiązuje do projektu przygotowanego w KRRiT w 2015 r. - koncepcji tzw. powszechnej opłaty audiowizualnej. Opłata ta byłaby wnoszona przez płatników PIT, CIT i KRUS. A więc wszyscy, którzy opłacają składki, co miesiąc bądź rocznie odprowadzaliby pewną kwotę na wyodrębniony rachunek funduszu misji publicznej. Jaka by to była kwota? Z tego, co pamiętam, według wyliczeń na 2015 r., 8 zł 30 gr miesięcznie. Płatnik uiszczałby określoną kwotę niezależnie od liczby, jakości, rodzajów urządzeń, jakie posiada. Jeżeli nawet ktoś ma pięć telewizorów, to płaciłby jedną opłatę audiowizualną. To nie jest wysoka kwota nawet w porównaniu z opłatą za serwisy streamingowe. Według wstępnych wyliczeń, przy kwocie zbliżonej do 10 zł dawałoby to nieco ponad 2 mld zł rocznie na media publiczne" – poinformował członek KRRiT.

Według niego, wdrożenie docelowego modelu funkcjonowania mediów publicznych zajęłoby ok. dwa lata. "Nie da się tego zrobić z dnia na dzień, ale wszystko jest osiągalne. Ważne, żeby dobrze określić cele, jakie chcemy osiągnąć. Sądzę też, że w okresie przejściowym wdrożenia opłaty audiowizualnej wyobrażalne jest zastosowanie finansowania pomostowego, które ułatwiłoby wdrożenie modelu docelowego. Obecnie media publiczne są finansowane z długu państwa, bo to są bony skarbowe. W ub. roku koszt samej obsługi tych bonów oscylował wokół 182 mln zł - potężna kwota, która wynika z tego, że to są obligacje dziesięcioletnie, mają określoną rentowność i tak rynek je wycenia. Ten mechanizm jest chory, dlatego chcemy go zmienić. To miałoby też charakter systemowy. Każdy obywatel czułby się współwłaścicielem mediów publicznych właśnie dlatego, że wnosi tę opłatę" – podsumował Tadeusz Kowalski. (PAP)

autorka: Daria Porycka

nl/