Zwierzęca behawiorystka radzi, jak pomóc psu przetrwać sylwestrową noc
Huk fajerwerków to dla wielu psów źródło silnego stresu, a nawet paniki. Choć najlepiej przygotować zwierzę z wyprzedzeniem, także tuż przed Sylwestrem można podjąć działania, które poprawią jego komfort i bezpieczeństwo – podkreśliła w rozmowie z PAP behawiorystka zwierząt Edyta Ossowska.
– Tuż przed Sylwestrem wielu opiekunów psów uświadamia sobie, że ich zwierzęta boją się huku fajerwerków i petard. Choć idealnym rozwiązaniem jest przygotowanie psa z wyprzedzeniem, także „na ostatnią chwilę” można zrobić sporo, by zmniejszyć jego stres i poprawić komfort w najbardziej „wystrzałowy” wieczór w roku – powiedziała behawiorystka zwierząt Edyta Ossowska. Dodała, że wszystko zależy od tego, jak bardzo nasilony jest lęk. - Jeśli mówimy o stresie, ale nie o silnej panice, kiedy pies drży całym ciałem i jest kompletnie zdezorientowany, to jeszcze da się pomóc domowymi metodami – zaznaczyła ekspertka.
Podstawą jest zapewnienie psu możliwie najlepiej wytłumionego miejsca. – Warto przenieść posłanie do łazienki albo innego pomieszczenia bez okien i szyb, gdzie dźwięki z zewnątrz są najmniej słyszalne – poradziła Ossowska. Pomocne bywa także zagłuszanie wystrzałów muzyką lub dźwiękiem z telewizora. – Ja włączam sylwestrowe koncerty i stopniowo pogłaśniam, obserwując reakcję psów. Często 15–20 minut takiego zagłuszania wystarcza, by obniżyć napięcie – wskazała.
Skuteczną metodą odwracania uwagi psa są aktywności angażujące węch i pysk. – Rozsypuję moim psom smaczki po dywanie albo chowam je w różnych miejscach, żeby musiały ich szukać. Skupiają się wtedy na węszeniu, a inne zmysły, w tym słuch, schodzą na dalszy plan – wyjaśniła behawiorystka.
Podała także, że jeśli poziom stresu na to pozwala, można wykorzystać maty węchowe i do lizania, dobrze sprawdzają się także prowizoryczne rozwiązania, jak zwinięty szalik ze schowanymi w środku przysmakami. Pomocne bywają też gryzaki, suszone uszy czy kości, które zajmują psa na dłużej.
Ekspertka podkreśliła jednak, że u psów z bardzo wysokim poziomem stresu układ łaknienia bywa zablokowany. – Taki pies nie będzie zainteresowany jedzeniem ani zabawą. Wtedy te metody się nie sprawdzą – zaznaczyła.
W przypadku łagodnego i umiarkowanego lęku można sięgnąć po naturalne środki. – Olejki eteryczne, na przykład z waleriany czy kadzidłowca, działają szybciej niż tabletki ziołowe, bo omijają drogę przez układ pokarmowy. Wystarczy otworzyć fiolkę z czystym olejkiem w pomieszczeniu, w którym przebywa pies – podkreśliła Ossowska. Ziołowe preparaty, takie jak szyszka chmielu w postaci tabletek, również mogą pomóc, ale raczej przy niższym poziomie stresu.
Części psów pomaga delikatny ucisk klatki piersiowej. – Można użyć elastycznego bandaża, opinającego tułów, albo założyć psu T-shirt i lekko go związać. Podobnie działa koc obciążeniowy, który zmniejsza napięcie mięśniowe i sprzyja relaksacji – wyjaśniła behawiorystka. Zastrzegła jednak, że takie metody najlepiej przetestować przynajmniej dzień lub dwa wcześniej. – Narzucenie ciężkiego koca na psa w samym środku stresującej sytuacji może przynieść odwrotny efekt - ostrzegła.
Nie do przecenienia jest także obecność człowieka. – Zostawienie spanikowanego psa samego w domu bywa niebezpieczne, bo w panice może zrobić sobie krzywdę. Bliskość opiekuna, możliwość wtulenia się, obniża poziom stresu. W naturze łatwiej przetrwać w grupie i psy, które są zwierzętami stadnymi, nadal to czują – podkreśliła Ossowska.
Jeśli reakcją psa nie jest lęk, lecz pełnoobjawowa panika – z silnym drżeniem, dyszeniem, kołataniem serca – domowe sposoby mogą nie wystarczyć. – W takich przypadkach konieczna bywa farmakologia i wizyta u lekarza weterynarii – powiedziała behawiorystka. Jak wyjaśniła, dawniej stosowane środki uspokajające często jedynie maskowały objawy, nie zmniejszając samego uczucia lęku. Obecnie dostępne są leki przeciwlękowe, które hamują kaskadę reakcji neurochemicznych odpowiedzialnych za panikę. – Działają zwykle po około godzinie od podania, ale muszą być przepisane przez lekarza – zaznaczyła.
Ekspertka zwróciła uwagę, że stres nie kończy się wraz z wybiciem północy. – Po traumatycznych przeżyciach reakcje mogą ujawnić się dopiero po dobie czy dwóch. Pies nadal może być na podwyższonym poziomie hormonów stresu, a nawet pojedynczy hałas może wywołać nawrót paniki – ostrzegła. Dlatego w pierwszych dniach nowego roku zaleciła ostrożność, spacery na smyczy i unikanie sytuacji, które mogą psa dodatkowo przestraszyć.
W Sylwestra nie ogłuszajmy zwierząt. Źle dobrane leki mogą pogłębić ich cierpienie
– W Sylwestra niestety zawsze są ofiary wśród zwierząt. Psy, koty, ale też konie, ptaki, wiewiórki czy inne dzikie zwierzęta reagują lękiem, który bywa dla nich doświadczeniem skrajnie obciążającym – powiedziała PAP Karolina Świtakowska, lekarz weterynarii.
Jak podkreśliła, opiekunowie w dobrej wierze próbują pomóc swoim pupilom, jednak część działań podejmowanych „na własną rękę” może przynieść więcej szkody niż pożytku.
– Najgorsze jest podawanie zwierzętom leków, których absolutnie nie powinno się stosować w takich sytuacjach. To nie są preparaty, po które ludzie sięgają sami w aptece. One trafiają do obiegu za zgodą lekarzy weterynarii i to jest bardzo niepokojące – zaznaczyła.
Szczególnie niebezpieczne są – jak wskazała – środki zawierające acepromazynę, występującą m.in. w formie żeli i past uspokajających. – Te preparaty odbierają zwierzęciu motorykę, ale nie znoszą strachu. Pies czy kot nadal wszystko słyszy, czuje i bardzo się boi, tylko nie może się ruszyć, uciec ani schować. To podwójne cierpienie – wyjaśniła Świtakowska. Dodała, że z zewnątrz może to wyglądać „skutecznie”, bo zwierzę leży spokojnie, jednak w jego świadomości rozgrywa się prawdziwy koszmar.
Weterynarz podkreśliła, że takie leki uspokajają głównie właścicieli, a nie zwierzęta. – Opiekun widzi, że pies śpi i myśli, że problem został rozwiązany. Tymczasem strach jest tylko uwięziony w ciele, które nie może zareagować – powiedziała.
Jak zaznaczyła, są preparaty, które faktycznie zmniejszają lęk, a nie tylko maskują jego objawy.
– To zarówno suplementy dostępne bez recepty, jak i leki ordynowane przez lekarzy weterynarii, które działają na ośrodkowy układ nerwowy i rzeczywiście wyciszają zwierzę – wyjaśniła.
Zastrzegła jednak, że ich skuteczność jest bardzo indywidualna. – Nie zależy od rasy ani gatunku, ale od konkretnego osobnika. U jednego efekt bywa spektakularny, u innego żaden – dodała.
Dlatego – jak podkreśliła – kluczowa jest współpraca opiekuna z jednym, zaufanym lekarzem weterynarii.
– Warto zapisywać, jakie leki były stosowane, w jakiej dawce i z jakim skutkiem. Dla nas, lekarzy, te informacje z poprzednich lat są bezcenne. Dzięki nim wiemy, co u danego pacjenta działa i kiedy preparat należy podać – wytłumaczyła.
Ekspertka wyjaśniła również, skąd biorą się tak duże różnice w reakcjach zwierząt na fajerwerki. – Tak jak u ludzi, ogromną rolę odgrywa struktura i dojrzałość układu nerwowego oraz temperament. Jedne osobniki są bardziej odporne, inne bardziej wrażliwe – powiedziała. Dodała, że znaczenie ma także socjalizacja we wczesnym okresie życia. – Zwierzęta, które w młodym wieku miały kontakt z różnymi bodźcami: dźwiękami, światłami, ruchem ulicznym, często radzą sobie lepiej – zaznaczyła.
Świtakowska odniosła się także do popularnego przekonania, że „kiedyś psy były twardsze”.
– Dawniej psy były selekcjonowane pod kątem użytkowości. Osobniki lękliwe nie trafiały do hodowli. Dziś często liczy się wygląd, a nie charakter czy zdrowie psychiczne. Pseudohodowle pogłębiają ten problem – oceniła.
Problem lęku sylwestrowego – jak podkreśliła – dotyczy nie tylko psów. – Koty często reagują równie silnie, a bywa, że nawet gorzej, bo z natury są bardziej płochliwe – powiedziała. Przypomniała przy tym, że niektóre leki są dla kotów toksyczne i absolutnie nie wolno ich stosować. – To, co bywa stosowane u psów, u kotów może być wręcz śmiertelnie niebezpieczne – ostrzegła.
Poza farmakologią – jak wskazała – istotne jest także działania środowiskowe: zasłanianie okien, ograniczenie bodźców świetlnych oraz włączenie spokojnej muzyki lub radia. – Zwierzęta lepiej reagują na łagodne, klasyczne dźwięki niż na gwałtowną muzykę. Chodzi o zagłuszenie huku, a nie robienie dyskoteki w domu – zaznaczyła. Dodała, że jeśli mamy wybrać playlistę zwierzęcą na Sylwestra, „to niech lepiej będzie to Mozart niż współczesna gwiazda rapu”
Weterynarz zwróciła uwagę, że fajerwerki są traumą nie tylko dla zwierząt domowych. – Dzikie ptaki, wiewiórki, zwierzęta w parkach czy lasach, a także konie w stajniach reagują masowym stresem. Co roku po Sylwestrze obserwuje się liczne przypadki zwierząt, które zginęły ze strachu lub doznały śmiertelnych obrażeń w panice – powiedziała. – Wszystkie zwierzęta się boją. Bez wyjątku. Dlatego warto pamiętać, że nasza sylwestrowa zabawa ma realne konsekwencje dla istot, które nie rozumieją, skąd bierze się ten hałas – podsumowała Karolina Świtakowska.
Mira Suchodolska (PAP)
mir/ js/ mark/ grg/