Anda Rottenberg i Mirosław Bałka: nasza relacja jest niedefiniowalna [WYWIAD]
Nasza relacja jest niedefiniowalna - powiedziała PAP krytyczka sztuki Anda Rottenberg, odnosząc się do jej przyjaźni z artystą Mirosławem Bałką. Właśnie ukazała się książka „Kosmos. Rozmowy–Teksty–Przyjaźń” złożona z ich wspólnych rozmów oraz tekstów kuratorki opowiadających o dziełach rzeźbiarza.
Książka „Kosmos. Rozmowy–Teksty–Przyjaźń” składa się z 48 rozmów Andy Rottenberg z Mirosławem Bałką oraz jej tekstów z lat 1986–2023 poświęconych jego pracom. To opowieść o sztuce i ich blisko 40-letniej przyjaźni, a tym samym pierwsza w Polsce monografia Bałki.
Polska Agencja Prasowa: Jak wyglądało państwa pierwsze spotkanie?
Anda Rottenberg: W 1985 roku przeszłam się na wystawę dyplomów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i zobaczyłam wyjątkowy dyplom. Tak mnie zaintrygował, że zostawiłam kartkę z prośbą o kontakt. Mirosław Bałka zadzwonił i umówiliśmy się na spotkanie.
PAP: Pisze pani w książce: „spotykaliśmy się najczęściej, ponieważ porozumienie musi zaistnieć na poziomie rozmowy”. Co państwa połączyło podczas tych rozmów? Podobna wrażliwość, światopogląd?
Mirosław Bałka: Przyjaźń to jest proces. Nie buduje się w okamgnieniu, relację wyrabia się poprzez wymianę doświadczeń własnych i poprzez współpracę. Nie jest tak, że poznaliśmy się w 1985 roku i już wiedzieliśmy, że to jest wielka i dozgonna przyjaźń. Ona się dopiero budowała przez rozmowy, spotkania, a także naszą pierwszą wystawę w 1986 roku poza Galerią „Dziekanka” - „Praecepta Patris mei servivi semper” w Galerii Pokaz w Warszawie.
PAP: To znaczy, że najpierw połączyła państwa relacja krytyk - artysta?
M.B.: Zawsze najpierw jest relacja człowiek - człowiek. W naszym przypadku jeden człowiek jest artystą, drugi jest krytykiem.
PAP: Co się musi stać, żeby relacja stała się bardziej prywatna, partnerska, przyjacielska?
A.R.: Trwało to wiele lat. Spotykaliśmy się, zaczęliśmy się poznawać. Oglądałam kolejne wystawy Mirosława. Odwiedziłam jego pracownię w Otwocku, a właściwie dom. Rozmawialiśmy o książkach, wymienialiśmy światopogląd. W czasie kiedy go poznałam, pracowałam z dwudziestką innych artystów z jego pokolenia. Jedni byli trochę starsi, inni młodsi, ale z nikim z nich tak się nie zaprzyjaźniłam jak z Mirosławem. Jestem z nimi w dobrych relacjach, ale to nie jest przyjaźń. To pozawerbalne sytuacje powodują, że się rozumiemy. W przyjaźni chodzi o wzajemne zrozumienie, chwytanie w lot myśli i wzajemny szacunek.
M.B.: I zaufanie. Relacja artysta - historyk sztuki, krytyk, kurator budowana jest na zaufaniu.
A.R.: Absolutnie tak.
PAP: Czy w państwa przypadku zasadne jest określenie „krytyk towarzyszący”? To osoba, która śledzi karierę danego artysty przez cały okres jego twórczości, wie więcej niż odwiedzający jego wystawy, czeka na nowe dzieła, patrzy na sztukę od zewnątrz, ale także od wewnątrz.
A.R.: Nie lubię tego pojęcia i takiego wyobrażenia. To nie jest tak, że towarzyszyłam Mirosławowi. Bywało, że nie widywaliśmy się przez długie okresy. Na przykład kiedy zaczęłam pracować w Zachęcie - Narodowej Galerii Sztuki, miałam bardzo dużo pracy, a Mirosław jeździł po całym świecie. Rzadko miałam czas, żeby pojechać na jego wystawę, jeżeli była za granicą. Ale zawsze zaciekawiało mnie, co robił.
Cały dorobek Mirosława to są etapy. Jest moment odkrycia, np. materiału takiego jak lastryko lub temperatury. Pracuje, aż się wyczerpie, a potem wchodzi w następny etap. Obserwowałam te różne zmiany, czasem częściej, czasem rzadziej. Szybko nabrałam do niego jako artysty zaufania i uznałam, że jego prace, nie bójmy się tego słowa, są wybitne.
PAP: Zawsze się państwo ze sobą zgadzali, jeżeli chodzi o sztukę pana Bałki? Czy pani widziała w niej coś innego, niż pierwotnie zakładał autor?
A.R.: Nie rozmawialiśmy o tym, co ja widzę w dziełach Mirosława. Nie stawaliśmy przed dziełem i nie mówiłam: „Mirosław opowiedz, o co chodzi”, ani nie pytałam, czy mam rację. Nasza relacja jest innego rodzaju, nie jest tak formalna.
M.B.: Trudno ją zrozumieć.
A.R.: Jest niedefiniowalna. Czy pani wie, czemu tak naprawdę jest pani przyjaciółką akurat swojej przyjaciółki? Na to nakłada się wiele elementów. Nasza relacja urosła do takiego poziomu, że kiedy jedno zaczyna zdanie, drugie je kończy. Kiedy się tak dzieje podczas wspólnej pracy, wtedy wiemy, że mnie wyjdzie jako kuratorce, a Mirosławowi jako artyście.
PAP: Czy są jakieś konkretne wspólne momenty, wystawy, które zapadły państwu w pamięć?
A.R.: Nie pamiętam, ile zrobiliśmy wspólnych wystaw. Było ich bardzo dużo - nie tylko takich, kiedy pracowałam sam na sam z Mirosławem jako kuratorka jego wystaw indywidualnych, ale również kiedy zapraszałam go do wystaw zbiorowych. Za każdym razem było dużo przygotowań i rozmów - o tym jest nasza książka.
M.B.: Linia składa się z odcinków, odcinki składają się z punktów i teraz trudno wymieniać te wszystkie punkty, zwłaszcza że to jest 40 lat współpracy. Nie możemy gloryfikować tylko jednego wydarzenia. Nasza współpraca ma charakter liniowy i każdy odcinek linii jest ważny.
PAP: Czy zdarzyło się państwu mieć podobną relację, w pani przypadku z innym artystą, a w pana - z inną kuratorką lub krytyczką?
A.R.: Pracowałam z wieloma twórcami, ale ten rodzaj przyjaźni nie zdarzył mi się z nikim innym. Koleguję się nadal z wieloma twórcami. Kiedy byłam młodsza, próbowałam pracować ze starszymi artystami. Nasze relacje były towarzyskie i niekiedy przyjacielskie, ale nigdy partnerskie, ponieważ niektórzy mieli zbyt wybujałe ego. Nie udawało się przełożyć towarzyskiej przyjaźni na relacje zawodowe i współpracę.
PAP: Czy można powiedzieć, że pani teksty opowiadające o sztuce pana Bałki są ogniwem pośredniczącym między artystą a widzem?
A.R.: Nie tak postrzegam moją rolę. Nie polega ona na przybliżaniu czy tłumaczeniu dzieł Mirosława. To próba własnego zrozumienia i zinterpretowania ich dla siebie. Te teksty są pisane w taki sposób, że ja się czegoś uczę. Nie ma w nich bezpośredniego przełożenia z tego, co widać, na to, co widz powinien wynieść. W książce są różne teksty, niektóre nawet bardzo hermetyczne. Nie są prostym przełożeniem, wykładem. Są to kolejne podejścia do oglądania z różnych stron tego, co stworzył Mirosław. To też jest proces, który trwa do dziś, ponieważ znowu będziemy pracować razem w przyszłym roku. Pracowaliśmy wspólnie także przed tygodniem.
M.B.: To trochę tak jak w moim przypadku - to, że jestem zainspirowany jakąś poezją czy literaturą, nie znaczy, że stworzone przeze mnie dzieło wynikające z tej inspiracji będzie ilustracją. Czym innym jest inspiracja, a czym innym ilustracja. Teksty Andy nie są ilustracjami do moich ilustracji, tylko są w dialogu.
A.R.: Chciałabym dodać, że Mirosław przyjaźni się z różnymi krytykami i kuratorami od wielu lat.
M.B.: Tak, ale Anda jest tylko jedna.
Rozmawiała Zuzanna Piwek
Książka „Kosmos. Rozmowy–Teksty–Przyjaźń” została wydana przez Wydawnictwo MSN i Wydawnictwo Piotra Marciszuka Stentor.(PAP)
zzp/ miś/ ep/