Dyrektor FINA: Lista Polskiego Dziedzictwa Filmowego to nie jest ranking najlepszych polskich filmów
Lista Polskiego Dziedzictwa Filmowego to wykaz obejmujący szeroko polską twórczość filmową, pokazujący jej bogactwo - dlatego są na niej filmy fabularne, dokumentalne, animowane, eksperymentalne, studenckie i amatorskie. To nie jest ranking najlepszych filmów - mówił PAP dyrektor FINA Tomasz Kolankiewicz
Z okazji Światowego Dnia Dziedzictwa Audiowizualnego, a także w związku z przypadającym w tym roku własnym 70-leciem Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny (FINA) ogłosiła Listę Polskiego Dziedzictwa Filmowego (LPDF. Znalazło się 70 filmów. Zestawienie powstało na podstawie dwóch głównych kryteriów. Zawarte na niej tytuły musiały mieć co najmniej 20 lat, w związku z czym najmłodszą produkcją na liście jest „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego z 2004 r. Zdecydowano również, że jeden reżyser mógł się pojawić maksymalnie dwukrotnie - w ten sposób wyróżniono Aleksandra Hertza za „Bestię” (1917) i „Ludzi bez jutra” (1919), Krzysztofa Kieślowskiego za „Amatora” (1979) i „Gadające głowy” (1980) oraz Andrzeja Wajdę za „Popiół i diament” (1958) i „Człowieka z marmuru” (1977).
Dyrektor FINA Tomasz Kolankiewicz wyjaśnił w Studiu PAP intencje stworzenia listy. - Mamy w tym okrągłe urodziny i dlatego chcieliśmy przedstawić publiczności taką listę, czy jak kto woli wykaz budowany z perspektywy archiwum filmowego, bo nim jest Filmoteka Narodowa. To nie jest ranking najlepszych polskich filmów - podkreślił. - Trochę na wzór Biblioteki Kongresu Amerykańskiego (ona zrobiła coś podobnego w latach 80. poprzedniego wieku) chcieliśmy stworzyć zestawienie obejmujące jak najszerzej polską twórczość audiowizualną. Nie ograniczyliśmy jedynie do fabuł. Są tutaj także dokumenty, animacje, filmy eksperymentalne, studenckie, amatorskie, niezależne, a nawet nie przeznaczone do dystrybucji w kinach, tylko adresowane do galerii, czyli video art, stąd praca Wilhelma Sasnala.
Listę otwiera „Pruska kultura" z 1908 roku - pierwsze dzieło zachowane w polskich zasobach, zamyka „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego z roku 2004, aby zachować odstęp dwóch dekad od dziś. - To są dopiero ramy, rok po roku będzie dochodzić 10 kolejnych tytułów, aby w efekcie lista stawała się coraz bardziej kompletna - mówił Kolankiewicz. - Pierwszego wyboru dokonali pracownicy naszego archiwum, nasi kuratorzy i kuratorki, eksperci z FINA. Każdy przygotował swoją listę, potem daliśmy trochę popracować matematyce. Zależało nam, żeby reprezentowane były wszystkie dekady, żeby nie doszło do przechyłu i przewagi lat 60. i 70, choć ten czas uważa się za szczególny - dodał.
Kolankiewicz tłumaczył, skąd decyzja, aby w ogłoszonym teraz zestawieniu znalazły najwyżej dwa filmy jednego reżysera. - Zależało nam, aby nie było tak, że połowę wszystkich tytułów stanowią np. dzieła Andrzeja Wajdy, nie chcieliśmy nadreprezentacji kilkorga największych mistrzów - wyjaśniał. - Najważniejszym naszym kryterium było to, że nie tworzyliśmy kanonu. To jest prezentacja listy polskiego dziedzictwa filmowego, a nie nowy kanon - zaznaczył. Zaakcentował, że z tego powodu choćby nieobecny w tym wydaniu listy „Wodzirej” Feliksa Falka konkurował raczej z innymi przedstawicielami nurtu kina moralnego niepokoju (na liście są „Barwy ochronne” Krzysztofa Zanussiego) niż obrazami należącymi do nurtu kina dla dzieci czy animacjami. - To jednak fundament - przypomniał, przekonany, że z czasem większość tytułów, o jakie upominają się widzowie i komentatorzy, na liście się znajdzie.
Od 2026 roku proces selekcji stanie się bowiem cykliczny: każdego roku dodawanych będzie dziesięć nowych tytułów, a część wyborów dokonywana będzie w drodze plebiscytu, co nada projektowi wymiar społeczny i pozwoli publiczności współtworzyć listę.
Mimo 70-lecia FINA nie planuje hucznych obchodów jubileuszu. - Koncentrujemy się na trzech polach działalności - opowiadał Kolankiewicz. - Pierwsze to zabezpieczenie infrastruktury dla budowania zbiorów, czyli budowanie magazynów. W przyszłym roku rozpoczyna się budowa pierwszego magazynu na taśmę filmową aceto. Drugie to odbudowa zespołu FINA. Jesteśmy w trakcie, zmieniliśmy strukturę organizacyjną, zatrudniliśmy bardzo wielu specjalistów z całego kraju, ktoś przyjechał z Berlina, zatem - budujemy zespół. Wreszcie stawiamy na edukację. Kino to fantastyczna trampolina do świadomego uczestnictwa w kulturze. Mamy więc rozbudowane plany, gdy idzie o edukację na wszystkich etapach. Trzeba pamiętać, że nie tylko sami edukujemy - również szkolimy edukatorów - podsumował.
Autor: Jacek Wakar (PAP)
wj/ maku/ dki/ kgr/