Justyna Wasilewska o „Heweliuszu”: to poruszająca opowieść o tym, jak nie zatonąć po tragedii
W nowym serialu Netfliksa pt. „Heweliusz”, Justyna Wasilewska wciela się w postać wdowy po kierowcy tira, która w katastrofie promu traci nie tylko męża i ojca swoich dzieci, ale też poczucie bezpieczeństwa. - Najbardziej pociągające - i zarazem wzruszające - w mojej bohaterce było dla mnie to, że ona jest uosobieniem tych wszystkich ludzi, którzy w dramatycznych sytuacjach są zdani na samych siebie – mówi PAP Life aktorka.
14 stycznia 1993 roku, podczas gwałtowanego sztormu na Bałtyku, zatonął prom Jan Heweliusz. Do dziś to największa katastrofa w historii żeglugi cywilnej w powojennej Polsce. Potem, przez lata na salach sądowych toczył się spór, co naprawdę wydarzyło się na promie tamtej nocy, jakie były przyczyny katastrofy, kto zawinił, czy można było uniknąć tragedii.
Pytanie te powracają w pięcioodcinkowym serialu „Heweliusz”, który wyreżyserował Jan Holoubek, a do którego scenariusz napisał Kasper Bajon. Twórcy podkreślają, że serial jest utworem fabularnym, bo opowiedzenie „całej prawdy” o „Heweliuszu” jest niemożliwe. Każdy, kto wtedy był na tym promie, ma swoje wspomnienia. W serialu wszystkie postaci, poza kapitanem promu, Andrzejem Ułasiewiczem (Borys Szyc) i wdową po kapitanie (Magdalena Różczka) są fikcyjne. Często wątki kilku osób łączą się w jedną postać. Tak jest z wdową po kierowcy tira (Tomasz Schuchardt), w którą wcieliła się Justyna Wasilewska.
- Najbardziej pociągające - i zarazem wzruszające w mojej bohaterce - było dla mnie to, że ona jest uosobieniem tych wszystkich ludzi, którzy w dramatycznych sytuacjach są zdani na samych siebie. Aneta Kaczkowska nie dostaje wsparcia ani od systemu, ani od ludzi naokoło. Obserwujemy jej samotne zmagania, aby utrzymać się na powierzchni po tragedii, wyprzedawanie rzeczy w lombardach, itd. Poruszająca jest też przewrotność tej bohaterki. Jest prostą osobą, ale mimo tragicznej wręcz sytuacji nie daje się wcisnąć w układy. Ma w sobie imperatyw, żeby walczyć o sprawiedliwość, albo o prawdę poza tymi wszystkimi układami - opisuje swoją postać Wasilewska w rozmowie z PAP Life. - To jest poruszająca opowieść o tym, jak nie zatonąć po tej tragedii – podsumowuje.
I dodaje: - Moja bohaterka ma parę bardzo trudnych scen, ale najbardziej dla mnie emocjonująca była chyba scena w sądzie, kiedy ona zeznaje. Nie przyjmuje „oferty” od władz i decyduje, że nie wchodzi w całą tę intrygę. A przecież można było ją zrozumieć, gdyby zgodziła się na to, bo musi utrzymać dzieci. Stanięcie na sądowej mównicy pozwoliło mi poczuć ten rodzaj presji, siły i stresu, który jej towarzyszył.
Rola ma też dla aktorki wymiar osobisty. - Kiedy przeczytałam scenariusz, ta historia zarezonowała we mnie. Pochodzę z Wrocławia. W 1997 roku moją rodzinę dotknęły skutki powodzi. To był punkt zwrotny. Nikt nie zginął, nie straciliśmy domu, ale mojemu ojcu zalało wszystko, z czego żyliśmy – szwalnię i pralnię – i został z totalnymi długami. Wtedy moja matka musiała wziąć to wszystko w swoje ręce i wykazać się niezwykłym heroizmem, żeby łatać dzień za dniem. Mimo że Kaczkowska to zupełnie inna osoba i inna historia, kontekst codziennej heroicznej walki o przetrwanie rodziny jest podobny.
„Heweliusz” rozgrywa się na początku lat 90., które twórcy serialu odtworzyli na ekranie z dużą dbałością o detale. – Początek lat 90. to okres mojego dzieciństwa. Mam jakiś sentyment do tych czasów, ale z drugiej strony pamiętam, że były szare, dość mroczne. W 1992 roku, kiedy miałam 7 lat, moja ciotka zabrała mnie i moje kuzynowstwo do Paryża. Nagle zobaczyłam inny świat, kolory, uśmiechniętych ludzi. To bardzo otworzyło mi głowę i obudziło się we mnie marzenie, żeby żyć inaczej - wspomina Wasilewska.
W obsadzie oprócz Justyny Wasilewskiej, Magdaleny Różczki, Borysa Szyca, znaleźli się m.in. Michał Żurawski, Konrad Eleryk, Andrzej Konopka i Jacek Koman.
"Heweliusz" dostępny będzie na Netfliksie od 5 listopada. (PAP Life)
Autorka: Iza Komendołowicz
ikl/ag/