Obligacje nie mają dużego pola do wzrostu, banki centralne zawodzą - TFI PZU
Rentowności obligacji mogą wzrosnąć w krótkim terminie, ale bez stymulacji fiskalnej wzrost ten będzie ograniczony. Rozczarowaniem są działania banków centralnych, które nie przynoszą efektów. Zachowanie polskich obligacji będzie związane z nastrojami globalnymi - uważa Konrad Augustyński z TFI PZU.
"Sugerowałbym zdywersyfikowany portfel i patrzenie bardzo selektywne na akcje. Ponieważ jednak w moim przekonaniu dotychczasowe status quo zostanie zachowane, to wszelkie przeceny traktowałbym jako okazję do kupna. Nie widzę możliwości, żeby rentowności obligacji znacząco urosły, nie ma też dużo miejsca na spadki cen akcji" - powiedział Konrad Augustyński, zarządzający funduszami dłużnymi TFI PZU.
"Trendy globalizacyjne odwróciły się. Zmienia to trajektorię potencjalnych wzrostów, jakich możemy oczekiwać w przyszłości. Jeśli ten wzrost będzie napędzany inaczej i będzie wolniejszy, to modele, których używaliśmy do tej pory też będą pokazywać rozczarowanie na wzrostach oraz w procesach inflacyjnych" - dodał.
W jego opinii dla rynków obligacji w długiej perspektywie ta zmiana powinna być korzystna.
"Niższy wzrost i niższa inflacja są elementami, które napędzają rynek obligacji. Na pewno jednak zmiany polityczne i geopolityczne będą stanowiły krótkoterminowy szok dla wyceny aktywów" - powiedział Augustyński.
Dodaje, że banki centralne w wyniku braku efektów swoich działań nie wiedzą, co zrobić dalej.
"Przy tej skali luzowania, którą mieliśmy w ostatnich latach, banki centralne oczekiwały, że pojawi się szybszy wzrost, że pojawi się presja inflacyjna i że wkrótce będzie możliwość normalizowania polityki monetarnej. Ja tego wzrostu nie dostrzegam" - powiedział zarządzający TFI PZU.
"W USA bez wydatków konsumpcyjnych mielibyśmy do czynienia z techniczną recesją. Wydaje mi się, że banki centralne też tego wzrostu nie widzą. Banki dostrzegają, być może w wyniku odwrócenia procesów globalizacyjnych, że ich oczekiwania są nierealistyczne lub zbyt wysokie i nie decydują się na normalizację" - dodał.
Zarządzający funduszami dłużnymi TFI PZU jest zdania, że rynki są swoich szczytach z powodu skupowania aktywów przez banki centralne.
"Dla mnie najważniejszym pytaniem jest, co będzie ze wzrostem gospodarczym. Wydaje mi się, że ten wzrost będzie cały czas zaskakiwał bankierów centralnych i innych oficjeli w dół. Tak samo presja inflacyjna, ponieważ nie widzę w tym momencie, żeby pojawiała się ona gdziekolwiek. Dodatkowo dochodzą jeszcze szoki na rynku surowców, ostatnio żywności, które też nie pozwolą inflacji wyskoczyć" - powiedział.
Zdaniem Augustyńskiego rentowności obligacji mogą wzrosnąć w krótkim terminie, ale bez stymulacji fiskalnej wzrost ten będzie ograniczony.
"Krótkoterminowo rentowości mogą wzrosnąć, ale bez stymulacji fiskalnej w dużej skali stopy nie powinny wzrosnąć znacząco. Czy jest szansa na stymulus fiskalny? Najbliżej jest Japonia. W Europie, żeby zrobić na to miejsce, trzeba by porzucić utrzymanie deficytów na poziomie 3 proc." - powiedział zarządzający funduszami dłużnymi TFI PZU.
"Dodatkowo dług do PKB w wielu gospodarkach rozwiniętych jest wysoki. Wcześniej czeka nas kolejna próba używania polityki monetarnej, zanim ruszy polityka fiskalna. Rozczarowanie brakiem stymulacji fiskalnej spowoduje wzrost cen obligacji i spadki rentowności" - dodał.
Zarządzający TFI PZU wskazuje na oczekiwania banków centralnych, które liczyły, że wraz z obniżkami stóp procentowych pojawi się wzrost gospodarczy oraz presja inflacyjna i z czasem będzie można normalizować politykę pieniężną, ale tak się nie stało.
"W mojej opinii, zwłaszcza Bank Japonii i EBC doszły do granic możliwości, jeśli chodzi o zakres luzowania i niewiele można tam już zrobić" - powiedział.
Ocenił, że obecna sytuacja jest nieintuicyjna.
"Znaleźliśmy się w sytuacji, w której klasyczna ekonomia nie działa. Ciężko jest bowiem intuicyjnie zrozumieć, np. dlaczego mimo obniżek stóp ludzie więcej oszczędzają oraz nie spada baza depozytowa" - dodał.
Augustyński uważa, że krótki koniec krzywej rentowności polskich papierów pozostaje w najbliższym czasie stabilny, a długi koniec będzie zależny od sentymentu globalnego.
"Dla rynku obligacji krótki koniec jest tam gdzie jest i najprawdopodobniej tam pozostanie jeszcze długo. Długi koniec krzywej będzie bardziej zależał od tego, co się będzie działo na globalnych rynkach obligacji i z globalnym wzrostem. Od tego będą najprawdopodobniej zależały stopy zwrotu na rynku długu" - powiedział.
Zarządzający TFI PZU zwraca uwagę na słabość wzrostu PKB w Polsce.
"Wzrost w Polsce jest nijaki. Wyniesie on ostatecznie 3 proc., może więcej, przy czym pytaniem są inwestycje - czy ruszą już niedługo, czy dopiero za jakiś czas? Jeżeli chodzi o deflację, to nadal utrzymuje się trend spadkowy, przynajmniej jeżeli patrzymy na wskaźnik bazowy. W przypadku headline'owej inflacji wyjście powyżej zera jest tylko efektem bazy w przypadku rynków energetycznych" - powiedział Augustyński.
"Jeżeli chodzi o konsumpcję, to duże oczekiwania były pokładane w Programie 500+ i one w znacznej mierze się sprawdziły. To właśnie konsumpcja pozwoli na osiągnięcie w tym roku wzrostu powyżej 3 proc. Kontynuacja tego procesu będzie miała miejsce w przyszłym roku" - dodał.
Augustyńskiego nie zaskakuje brak na razie widocznych efektów programu 500+.
"Wydaje się, że pieniądze z 500+ trafiły najpierw na rachunki bankowe i na poważniejsze wydatki gospodarstw domowych przyjdzie nam zaczekać. Wiele z tych środków dotarło do ludzi dopiero w sierpniu. Myślę, że okres świąteczny będzie dobrym barometrem tego, czy pieniądz krąży w gospodarce" - powiedział.
Konrad Augustyński, zarządzający funduszami dłużnymi TFI PZU, wziął udział w jedenastej debacie z cyklu "Strategie rynkowe TFI", zorganizowanej przez PAP Biznes. Powyższe cytaty pochodzą z tej debaty. (PAP)
pr/