„Wielka Warszawska” - film o ciemnej stronie wyścigów konnych i pogoni za marzeniami – doczekał się teasera
Film „Wielka Warszawska”, który 23 stycznia zadebiutuje na ekranach kin, jest ostatnią część szulerskiej trylogii Jana Purzyckiego, autora „Wielkiego Szu” i „Piłkarskiego pokera”. We wtorek ukazał się teaser tej produkcji osadzonej w świecie wyścigów konnych lat 90.
„Wielka Warszawska” to opowieść o młodym dżokeju (w tej roli Tomasz Ziętek znany m.in. z filmów: „Boże Ciało”, „Hiacynt”, „Żeby nie było śladów), który marzy o sportowej karierze. Ukoronowaniem tych marzeń ma być udział w najważniejszej gonitwie w Polsce - Wielkiej Warszawskiej. Główny bohater naiwnie wierzy, że w wyścigach konnych wygrywa najlepszy. Dopiero po pewnym czasie przekonuje się, że w tym środowisku jest mnóstwo korupcji i nieczystych zagrywek, a gonitwy to siatka zależności, potężnych interesów i manipulowania wynikami. Czy wyjdzie z tego obronną ręką?
Reżyserem filmu jest Bartłomiej Ignaciuk (seriale „Pati”, „Wielka woda”, „Usta usta”, film „Podatek od miłości”). Ignaciuk dokonał także adaptacji scenariusza, którego pierwsza wersja powstała jeszcze w czasach PRL-u, w latach 80-tych. Jej autorem był Jan Purzycki, scenarzysta „Piłkarskiego pokera” i „Wielkiego Szu”. „Wielka Warszawska” miała być domknięciem trylogii. Jednak w latach 80., ówczesne władze nie dopuściły do realizacji filmu, obawiając się, że może skompromitować Państwowe Wyścigi Konne. Środowisko wyścigów konnych, które w czasach PRL-u spotykało się na warszawskim Służewcu, to był specyficzny mikroświat, w którym obok zwyczajnych ludzi, fanów jeździectwa można było spotkać przedstawicieli prywatnej inicjatywy, dyplomatów, dygnitarzy partyjnych, pisarzy (wielką fanką wyścigów była autorka kryminałów Joanna Chmielewska) cinkciarzy, a także ubeków. Niektórzy tracili majątki, inni zarabiali fortuny.
Tuż przed swoją śmiercią (w 2019 r.) Jan Purzycki przekazał scenariusz Tadeuszowi Lampce, ówczesnemu prezesowi MTL MaxFilm. Następnie, na zlecenie MaxFilm, Ignaciuk dokonał adaptacji scenariusza i przeniósł akcję na początek lat 90. Tłem dla opowieści są wielkie przemiany, które zachodzą wtedy w Polsce. „Tę historię postanowiliśmy przerzucić na rok 1991, bo wtedy u nas powstała taka hybryda pozostałości starego systemu i nowego, nastąpił pewien ferment. To jest też w naszej historii interesujące” – Ignaciuk mówił PAP Life podczas realizowania zdjęć do filmu.
„Można powiedzieć, że społeczność zebrana wokół Służewca była bardzo zdemokratyzowana – obok siebie stali ludzie nieprzystający do siebie, których łączyła pasja. Poza tym, w czasach PRL-u występował tu kontrolowany hazard, odrobina kapitalizmu, dość dziwnego, ponieważ konie, które się tutaj ścigały, to były konie z jednego przedsiębiorstwa. Kilku trenerów konkurowało ze sobą, to trochę były takie pokazowe wyścigi. Wszyscy się znali doskonale, więc było tam mnóstwo powodów do takich niezbyt jasnych sytuacji” - opowiadał reżyser.
Ignaciuk dodał, że propozycja wyreżyserowania „Wielkiej Warszawskiej” bardzo go ucieszyła. Bo temat wyścigów jest mu bardzo bliski. „Miałem styczność ze Służewcem w połowie lat dziewięćdziesiątych. (…) Moja obecność miała wtedy bardzo osobisty kontekst. Po prostu byłem w związku z wielką miłośniczką koni, dżokejką, z którą przyjeżdżaliśmy tutaj na wyścigi z Sopotu. Stawaliśmy samochodem przed stajnią, żeby pilnować jej konia. (…) To robiło niesamowite wrażenie, z jakich postaci składała się publiczność wyścigowa. Przeróżne charaktery przebijały przez to zacne miejsce” – wspominał Ignaciuk.
Wyzwaniem organizacyjnym dla twórców „Wielkiej Warszawskiej” było to, że głównym planem zdjęciowym był Tor Wyścigów Konnych na Służewcu. I choć to legendarne miejsce pojawiało się już czasem w filmach, to były to zaledwie krótkie ujęcia (m.in. „Wielki Szu”, „Kariera Nikodema Dyzmy”). „Wielka Warszawska” to pierwsza polska fabuła, w której większość zdjęć powstaje na tym obiekcie. „Kręcenie na Służewcu jest ogromnym wyzwaniem, bo to jest cały czas działająca instytucja. Tutaj nieustannie odbywają się imprezy. A do zdjęć trzeba to miejsce m.in. zaadaptować pod względem scenograficznym. Opowiadamy historię sprzed trzydziestu paru lat, a świat się zmienił. Cieszę, że udało nam się jeszcze w ostatnim momencie załapać na pozostałości starego Służewca” – mówił Ignaciuk.
W „Wielkiej Warszawskiej”, obok Tomasza Ziętka, zobaczymy także Mary Pawłowską, Marcina Bosaka, Agnieszkę Żulewską i Tomasza Kota.
Film trafi do kin 23 stycznia 2026 r. A już za chwilę, pod koniec września, powalczy o Złote Lwy podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
ikl/ ag/ ał/